Aleksiej Nawalny, jeden z najbardziej rozpoznawalnych opozycjonistów Rosji, zaapelował do rodaków z Barcelony, by dołączyli do ogólnokrajowego antykorupcyjnego protestu 12 czerwca. W Hiszpanii przeszedł operację rogówki. Pod koniec kwietnia został oblany w Moskwie „zielonką" (środkiem odkażającym znanym w Polsce jako „brylantowa zieleń"). Wtedy stracił 85 proc. wzroku w prawym oku. Hiszpańscy lekarze stwierdzili, że proces przywracania wzroku to co najmniej kilka miesięcy. Wcześniej polityk kilkakrotnie był atakowany w podobny sposób, ale tym razem prawdopodobnie do „zielonki" domieszano środek trujący.
Rosyjskie media spekulują, że Nawalny może nie powrócić do Rosji w najbliższym czasie. Będzie to zależało od tego, jak zostanie potraktowany przez rosyjski wymiar sprawiedliwości. W lutym został skazany na pięć lat więzienia w zawieszeniu i nie miał prawa wyjeżdżać poza granice Rosji. Popularny rosyjski portal Gazieta.ru podaje, że wyjazd za granicę Nawalnemu umożliwiła administracja prezydenta Putina.
Kilka dni temu rosyjski Komitet Śledczy wszczął postępowanie karne i poszukuje sprawcy, który zaatakował Nawalnego. Poszukiwani są również sprawcy niedawnych ataków na innych opozycjonistów. Wzrok powoli odzyskuje działaczka opozycyjnej partii Jabłoko Natalia Fiedorowa, której pod koniec kwietnia w Moskwie pryśnięto w twarz niezidentyfikowanym gazem. Kilka dni po tym zaatakowano niezależnego syberyjskiego blogera Artioma Izgagina. Podobnie jak Nawalnemu – chluśnięto mu w twarz „zielonką", dwukrotnie w ciągu jednego dnia. Wysportowani „nieznani sprawcy" wykrzykiwali „spier... do swojej Ameryki".
– Sprawcami tych ataków są nacjonaliści, którzy uważają tych ludzi za agentów obcych krajów. Uważają, że władze nic z nimi nie robią. Dlatego postanowili działać na własną rękę – mówi „Rzeczpospolitej" Siergiej Markow, politolog blisko związany z Kremlem. – Służby powinni jak najszybciej ich złapać, by rosyjskie władze nie były demonizowane na Zachodzie i oskarżane o represje – dodaje.
Znany dysydent Lew Ponomariow uważa, że „nieznani sprawcy" nie mogą działać na własną rękę. – Jestem przekonany, że sprawcy tych ataków jeżeli nie bezpośrednio, to na pewno pośrednio są związani z Kremlem – mówi „Rzeczpospolitej" Ponomariow. – To ostrzeżenie dla Nawalnego i innych opozycjonistów. Nastroje protestacyjne rosną i władze zastraszają społeczeństwo przed wyborami.