"Armenia nigdzie od Rosji nie ucieknie"

- Erywań nie ma gdzie uciekać. Niezależnie od tego, kto będzie tam rządził, bliskie i strategiczne relacje z Rosją nie mają żadnej alternatywy - mówi Fiodor Łukjanow szef wpływowej rosyjskiej Rady ds. Polityki Zagranicznej i Obronnej.

Aktualizacja: 08.05.2018 23:10 Publikacja: 08.05.2018 20:20

"Armenia nigdzie od Rosji nie ucieknie"

Foto: AFP

Rzeczpospolita: Lider protestów masowych w Armenii został premierem. Jak na to patrzą w Moskwie?

Fiodor Łukjanow: W Rosji nikt na to specjalnie nie zareagował. Stosunek do tych wydarzeń jest bardzo wstrzemięźliwy. Rosja od początku postanowiła nie stawać po żadnej ze stron tego konfliktu, uważnie obserwować i nie ingerować. To wewnętrzne sprawy Armenii. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że kraj ten znajduje się w bardzo specyficznej sytuacji (chodzi o tlący się konflikt z Azerbejdżanem wokół Górskiego Karabachu oraz o brak stosunków dyplomatycznych z Turcją – red.). Erywań nie ma gdzie uciekać. Niezależnie od tego, kto będzie tam rządził, bliskie i strategiczne relacje z Rosją nie mają żadnej alternatywy.

Nikol Paszynian, będąc deputowanym parlamentu, opowiadał się za opuszczeniem utworzonej przez Moskwę Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej.

Będąc opozycyjnym politykiem, mógł mówić wszystko, co chciał. Gdy został premierem, znalazł się w zupełnie innych realiach. Oprócz Rosji nie ma żadnego kraju na świecie, który zagwarantowałby Armenii bezpieczeństwo. NATO, USA czy Unia Europejska nie podejmą się takiego wyzwania z przyczyn oczywistych. Na czele Armenii musiałby stanąć bardzo nieodpowiedzialny człowiek, który kruszyłby sojusze, narażając na ryzyko własny kraj. Paszynian bardzo dobrze rozumie rzeczywistość, dlatego jego retoryka uległa zmianie.

Czyli współpraca gospodarcza z Rosją jest w jednym pakiecie ze współpracą militarną?

Kwestie bezpieczeństwa dla Armenii są najważniejsze, a już z tego wynika cała reszta.

Ale wydarzenia w Erywaniu z ostatnich tygodni to kiepski przykład dla Rosji. Były prezydent chciał zostać premierem i został obalony przez ulicę. Władimir Putin był już prezydentem, później premierem, a teraz znów prezydentem.

Rosja to przeżyła i ma za sobą. Putin już nie będzie premierem, będzie coś innego. Ormiański przykład nie bardzo pasuje do Rosji, ponieważ jest to zupełnie inny kraj. Rosyjskie społeczeństwo niespecjalnie się przejmuje wydarzeniami w Erywaniu.

Rzeczpospolita: Lider protestów masowych w Armenii został premierem. Jak na to patrzą w Moskwie?

Fiodor Łukjanow: W Rosji nikt na to specjalnie nie zareagował. Stosunek do tych wydarzeń jest bardzo wstrzemięźliwy. Rosja od początku postanowiła nie stawać po żadnej ze stron tego konfliktu, uważnie obserwować i nie ingerować. To wewnętrzne sprawy Armenii. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że kraj ten znajduje się w bardzo specyficznej sytuacji (chodzi o tlący się konflikt z Azerbejdżanem wokół Górskiego Karabachu oraz o brak stosunków dyplomatycznych z Turcją – red.). Erywań nie ma gdzie uciekać. Niezależnie od tego, kto będzie tam rządził, bliskie i strategiczne relacje z Rosją nie mają żadnej alternatywy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne