W sondażu IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej" badanych zapytano, „kto ma rację w sporze między prezydentem Andrzejem Dudą a ministrem obrony narodowej Antonim Macierewiczem". Tylko 1,4 proc. respondentów odpowiedziało, że szef MON. A 48,2 proc. wskazało na prezydenta.

Znamienne jest także to, że 22,6 proc. badanych uważa, że żaden z nich nie ma racji. Aż 27,8 proc. nie potrafi tego wskazać.

Wynik sondażu to dla ministra obrony nie tyle znak ostrzegawczy, ile potwierdzenie kłopotów, które na skutek – jak nazywa to prezes Kaczyński – „ekstrawaganckiej" polityki zebrały się nad jego głową. Sprawa dymisji Bartłomieja Misiewicza, wielka ucieczka szefa podkomisji MON, dr. Wacława Berczyńskiego za ocean, ignorowanie listów od prezydenta i BBN spowodowały, że Macierewicz stracił poparcie w społeczeństwie. I na okrutną ironię zakrawa fakt, że jedyni obrońcy jego racji to ci, którzy chcą głosować na Platformę Obywatelską (3 proc.) i... partię Razem (8 proc.). – Być może jest to dowód poczucia humoru w elektoracie tych partii – ironizuje politolog z UW, prof. Rafał Chwedoruk.

Skąd jednak aż tak silna dysproporcja i jednocześnie zjednoczenie wokół prezydenta całego elektoratu PiS? W sondażu ani jeden badany, który deklarował chęć głosowania na partię Jarosława Kaczyńskiego, nie przyznał racji szefowi MON.

– Polacy mają zachowawczy stosunek do prezydenta, którego wyrazem jest przywiązanie do bezpośredniego wyboru głowy państwa – analizuje Chwedoruk. – Każdy minister byłby na straconej pozycji, bo nie jest uważany za równego prezydentowi. Bronimy „cara" przed zakusami „bojarów" – podsumowuje politolog.