Chociaż trudno o jednoznaczną odpowiedź, czy Donald Tusk może z sukcesem wrócić do polskiej polityki w wyborach prezydenckich, to przebieg wydarzeń i cała atmosfera ostatniej wizyty byłego premiera w Warszawie pokazują, że ogniskuje on i polaryzuje emocje jak nikt inny po stronie opozycji.
Doradcy szefa RE przyznają, że nie spodziewali się takiej frekwencji. – To był bardo wzruszający i budujący moment. Nie sądziłem, że takie tłumy będą witać Donalda Tuska – mówi „Rz" Paweł Graś.
Telewizyjny kadr, w którym przewodniczący RE podróżuje pociągiem – i rozmawia ze współpasażerami – to zarówno powrót do modernizacyjnego przekazu PO, jak i nawiązanie do kampanii z 2011 roku, gdy rdzeniem sukcesu byłego premiera była podróż tuskobusem i bezpośrednie relacje z ludźmi. – To było bardzo w stylu Tuska. Każdy, kto go zna, wie, że ceni sobie skromność – mówi „Rz" Agnieszka Pomaska, która podróżowała z byłym premierem z Sopotu do Warszawy.
Jak ocenia w rozmowie z „Rz" Leszek Miller: – Wydaje mi się, że to wszystko zaplanowany scenariusz. I racjonalny. Gdyby nie to, media po stronie PiS pokazałyby tylko prokuraturę. A tak jest zrównoważenie entuzjastami Tuska.
Donald Tusk mógł skorzystać z innych środków transportu, aby pojawić się w warszawskiej prokuraturze. Ale jak sam przyznał przed porannym wyjazdem: – To dobra okazja, by przetestować pendolino. Czuję się współojcem.