44 dni – aż tyle będzie trwała przerwa wakacyjna w obradach Sejmu. Posłowie po raz ostatni spotkają się na czterodniowym posiedzeniu od 19 do 22 lipca, jeszcze przed Światowymi Dniami Młodzieży. Wolne będą mieli przez końcówkę lipca, cały sierpień, a na Wiejską wrócą dopiero 5 września, w dodatku na krótkie, dwudniowe posiedzenie.
Tak wynika z kalendarza na stronach internetowych Sejmu. Są tam też archiwalne terminy posiedzeń do 2002 roku wstecz. Wynika z nich, że tak długich wakacji jeszcze nigdy nie było. Przykładowo w ubiegłej kadencji regułą było, że posłowie kończyli obrady pod koniec lipca, by znów pojawić się na Wiejskiej niemal dokładnie miesiąc później.
Niejasne powody
Jeszcze dłuższe, 46-dniowe wakacje planowano tylko raz w 2010 roku. Ostatecznie zostały skrócone, by Sejm mógł się zająć specustawą powodziową. Argumentem za długą przerwą był wtedy remont sali plenarnej. Do wymiany poszły m.in. wykładziny, oświetlenie i system do głosowania.
Tym razem większe remonty nie są planowane. Po co więc posłom długie ferie? Politycy PiS nabierają wody w usta.
Formalnie terminarz posiedzeń ustala prezydium Sejmu, którego członkiem jest wicemarszałek Ryszard Terlecki z PiS. „Rzeczpospolitej" mówi jednak, że nie zna powodów rekordowych wakacji.