Paryż tym razem stanął na wysokości zadania. Co do tego nie ma wątpliwości André Sapir, czołowy europejski ekonomista i autor raportu dla Rady UE o tym, jak pobudzić wzrost unijnej gospodarki.
– Między Francją i Niemcami istnieje niepisana umowa, że jeśli ta pierwsza przeprowadzi reformy rynkowe, to drugie zgodzą się na przejęcie większej odpowiedzialności za dług krajów strefy euro. Emmanuel Macron się z tego wywiązuje, przeprowadza ambitne zmiany, w szczególności rynku pracy. Po raz pierwszy od 2007 r. francuski deficyt budżetowy spadł poniżej 3 proc. PKB. Ale Angela Merkel nie odpowiedziała na to zgodą na przebudowę unii walutowej. W wyborach do Bundestagu we wrześniu partie eurosceptyczne bardzo wzmocniły swoje wpływy, podobnie jak prawe skrzydło CDU/CSU. Dlatego kanclerz ma związane ręce i do tej pory nie ma francusko-niemieckiego stanowiska w sprawie reformy Eurolandu – mówi „Rzeczpospolitej" Sapir.
Holenderska blokada
Powodem załamania planów młodego francuskiego prezydenta jest jednak także brak wsparcia innych krajów Unii. Co prawda w piątek w czasie spotkania z szefem MSZ Jackiem Czaputowiczem szef hiszpańskiej dyplomacji Alfonso Dastis podkreślił, że jego kraj wspiera pomysł „Europy dwóch prędkości". Wcześniej premier Mariano Rajoy mówił o konieczności powołania odrębnego, ambitnego budżetu dla strefy euro, wspólnych obligacji i ministra finansów. Jednak w czasie ostatniego szczytu w Brukseli w marcu poza nim tylko szef portugalskiego rządu Antonio Costa z równym entuzjazmem wspierał plany Francuzów. Włochy, na które zawsze w podobnej sytuacji mógł liczyć Paryż, same wykluczyły się z gry po wyborach 4 marca, w których większość głosów zdobyły partie eurosceptyczne. Do tej pory nie ma zresztą jasnych perspektyw na utworzenie nowego rządu.
W tej sytuacji Macron zgodził się na odłożenie na koniec czerwca terminu ustalenia mapy drogowej reform. Ale i to nie jest pewne: we wtorek holenderski minister finansów Wopke Hoekstra w rozmowie z Bloombergiem podał w wątpliwość dotrzymanie tak krótkiego terminu. Już kilka tygodni temu premier Mark Rutte zebrał koalicję ośmiu małych, nordyckich i bałtyckich krajów przeciw planom Macrona.
– Stanowisko pozostałych państw nie jest łatwe do określenia, bo od programowego przemówienia na Sorbonie we wrześniu sam prezydent Francji nie wypowiadał się w tej sprawie i nie wiadomo, ile zostało z jego programu. W każdym razie Belgia, gdzie rządzi czteropartyjna koalicja, nie odniosła się oficjalnie do planów Macrona – mówi profesor Sapir.