Jeżeli nie nastąpi nieprzewidziana katastrofa, niedzielne wybory parlamentarne wygra Fidesz razem ze swym satelickim ugrupowaniem Chrześcijańsko-Demokratyczną Partią Ludową (KDNP).
Oznacza to trzecią kadencję z rzędu na stanowisku premiera dla Viktora Orbána. Czwartą w sumie. To absolutny rekord, biorąc pod uwagę postkomunistyczne państwa Europy, z wyjątkiem oczywiście Białorusi i Rosji.
Jaka większość?
Mimo ogromnych szans Orbána na Węgrzech panuje atmosfera napiętego oczekiwania. Bo stawką w wyborach jest nie tylko wygrana, ale i utrzymanie przez koalicję rządową Fideszu większości konstytucyjnej. To dzięki niej rząd Orbána był w stanie dokonać zmian w konstytucji.
Fidesz nadał też wielu ustawom przyjętym w ostatnich latach uprzywilejowany status. Ich nowelizacja wymaga większości dwu trzecich. Jeżeli Fidesz jej nie uzyska, będzie miał kłopoty ze zmianą własnych ustaw. To problem.
Ostatnie sondaże instytutu Median z końca marca dają koalicji Fidesz–KDNP 41 proc. głosów. To nieznacznie mniej niż cztery lata temu i znacznie mniej niż w 2010 roku.