Nominacja ma kluczowe znaczenie, bo przechyli na stronę konserwatystów równowagę w dziewięcioosobowym sądzie. Eksperci nie mają wątpliwości, że byłby to największy sukces 100 pierwszych dni prezydentury Donalda Trumpa.
Jednak w poniedziałek okazało się, że demokraci zgromadzili już 41 głosów w 100-osobowym Senacie przeciw Gorsuchowi. To wystarczy do obstrukcji parlamentarnej: manewru, który powoduje, że kandydatura sędziego nie jest poddana pod głosowanie.
Trump zaapelował do republikanów, aby sięgnęli do rozwiązania „atomowego" i obniżyli do zwykłej większości 51 głosów próg potrzebny do zatwierdzenia Gorsucha.
– Jestem przekonana, że w piątek tak się stanie. Nie ma wyboru: polityka została tak spolaryzowana między demokratów i republikanów, że bez zmiany reguł nie dojdzie do nominacji – mówi „Rz" Karlyn Bowman z konserwatywnego American Enterprise Institute w Waszyngtonie. Przyznaje jednak, że taki ruch podważa koncepcję Sądu Najwyższego nakreśloną przez ojców-założycieli amerykańskiej demokracji. Zgodnie z tą wizją sędziowie, którzy są mianowani dożywotnio (mogą złożyć dymisję), powinni cieszyć się autorytetem całego społeczeństwa i zyskać poparcie przynajmniej części senatorów obu partii. – Teraz będziemy mieli sędziów demokratycznych i sędziów republikańskich – uważa Bowman.
Republikanie mają w Senacie 52 członków. Jeśli dwóch z nich odrzuci pomysł zmiany zasad nominacji sędziów, rozstrzygający będzie głos wiceprezydenta Mike Pence'a. Ale i przy jego pomocy zatwierdzenie „rozwiązania atomowego" nie jest pewne, bo wątpliwości ma część republikańskich senatorów. – To stanie się precedensem, który będzie prześladował Senat przez dziesiątki lat. Nie potrzebujemy tego! To będzie prowadziło do nominacji jeszcze bardziej ideologicznie radykalnych sędziów – uważa Lindsey Graham, republikański senator z Karoliny Południowej.