Podpułkownik Christoph Huber to rosyjski szpieg – poinformował we wtorek członków komisji bezpieczeństwa litewskiego Sejmu ktoś podpisujący się „labusen". Dziś sprawa wyciekła do mediów.
Litewskie służby sprawdziły, że list nadano ze skrzynki na Ukrainie. Choć jest krótki, są w nim błędy językowe. Prawdopodobnie, jak pisze portal Delfi, pseudonim „labusen" wywodzi się z pogardliwego rosyjskiego określenia Litwinów („Labus" od litewskiego powitania „labas").
Autor listu twierdzi, że w skład wzmacniającego wschodnią flankę batalionu dowodzonego przez podpułkownika Hubera wchodzą Niemcy rosyjskiego pochodzenia i „mało prawdopodobne, że będą bronić Litwy" w razie rosyjskiej agresji. Na potwierdzenia tezy o powiązaniach agenturalnych z Rosją zamieścił zdjęcie Hubera z Placu Czerwonego w Moskwie (które wygląda jak fotografia z wycieczki).
Litewskie media nie mają wątpliwości, że list to prowokacja i fake news. Zresztą nie pierwsze dotyczące niemieckich żołnierzy.
W połowie lutego posłowie i policjanci dostali list, w którym oskarżono Niemców z batalionu, że gwałcili nieletnią Litwinkę, na dodatek wychowującą się w domu dziecka. Za rosyjską prowokację uznały to media litewskie i niemieckie. Policja nie otrzymała żadnych doniesień o zgwałconej nastolatce w okolicy Janowa (po litewsku Jonava), gdzie miało rzekomo dojść do tego przestępstwa. Sprawą zajął się nawet sekretarz generalny NATO. Niemiecki „Spiegel" pisał powołując się na źródła w kwaterze głównej sojuszu, że Rosja prowadzi akcję oczerniania Bundeswehry i NATO.