Braun wypowiedział się na temat rocznicy wydarzeń z marca'68. - Rzeczywiście o marcu wciąż - chyba - mamy fragmentaryczną wiedzę, bo jest dość powszechna, utrwalona społecznie wiedza o akcji antysemickiej pod patronatem Gomułki. To jest taki utrwalony dramat. Byłem wtedy studentem, mieszkałem w akademiku, i to był taki moment, który dla bardzo wielu studentów – którzy nie byli szczególnie zaangażowani w działalność opozycyjną, to wtedy nie było szeroka – moment przebudzenia. Dzisiaj się mówi, że 1968 r. jest końcem okresu "małej stabilizacji". To był ten moment, kiedy studenci - chociażby ci mieszkający w akademiku, pochodzący z niedużych miast – nagle zderzyli się z kłamstwem. (...) Nagle poszli 8 marca na uniwersytet, a 9-go przeczytali w gazecie, że tam jakieś grupy chuliganów awanturowały się i zakłócały komunikację miejską – powiedział.

- Potem było zderzenie na Politechnice Warszawskiej, kiedy odbył się wiec w głównym gmachu. Mam w oczach taki moment, kiedy studenci zaczęli skandować: "prasa kłamie", i z krużganków (...) zaczęto zrzucać podarte gazety. Myślę, że to jest taki moment, kiedy nagle w dużej części młodej inteligencji, czy przyszłej młodej inteligencji narosła świadomość, że prasa kłamie, że to jest system oparty na kłamstwie. I nie przypadkiem tak wiele osób zaangażowanych w marcu '68 – mocniej, słabiej, ale zaangażowanych – potem było zaangażowanych w okresie, czy pierwszej Solidarności, czy w ogóle w działalności opozycyjnej – wspominał.

- Prawda, że komuniści rozpętali ten nurt, ale jednak spotkał się on z pewnym społecznym poparciem. Ten tzw. aktyw robotniczy, który przyjechał z pałkami na Uniwersytet Warszawski i który w różnych miastach Polski był zaangażowany, to nie byli marsjanie, a aktywiści partyjni z zakładów pracy – powiedział.

W dalszej części rozmowy z prowadzącym Jackiem Nizinkiewiczem, Juliusz Braun skomentował działalność polskiego rządu i Mateusza Morawieckiego. - Okres Morawieckiego zaczął się fatalnie - tym tarciem z środowiskami żydowskimi, z Izraelem. Niestety, premier ma taki talent, że nawet jak chce coś dobrze powiedzieć, to mówi fatalnie – stwierdził.