Po śmierci Jana Kuciaka: Czas rozliczeń na Słowacji

Demonstracje są olbrzymie, ale nie na ulicy rozstrzygnie się los premiera Roberta Ficy.

Publikacja: 11.03.2018 18:01

Takich tłumów jak w piątek w Bratysławie w niepodległej Słowacji jeszcze nie było.

Takich tłumów jak w piątek w Bratysławie w niepodległej Słowacji jeszcze nie było.

Foto: AFP

Relacja z Bratysławy

W weekend Słowacy oglądali kadry z demonstracji, które odbyły się w piątek wieczorem. I zastanawiali się, czy rozpadnie się rząd. Zadecyduje o tym wchodząca w skład koalicji partia mniejszości węgierskiej, której lider Béla Bugár wrócił właśnie z urlopu.

W Bratysławie na głównym placu Słowackiego Powstania Narodowego zebrały się w piątek wieczorem dziesiątki tysięcy ludzi. W niepodległej od 1993 roku Słowacji nigdy nie było tak wielkich protestów.

Ostrożnie i spokojnie

– Ludzie byli bardzo ostrożni, co pewnie nie było po myśli władzy. One próbowały przedstawić demonstrację w stolicy w inny sposób. Ogłosiły, że w krzakach znaleziono ułożone w kopkę kostki brukowe. I sugerowały, że ktoś się szykował do ataku na pobliskie budynki rządowe. Gdy tak to przedstawiano, do telewizji publicznej zadzwoniła jakaś kobieta i powiedziała, że to ona kilka tygodni temu ułożyła te kamienie, bo leżały porozrzucanie, później zamierzała je zabrać do swojego ogrodu – opowiada „Rzeczpospolitej" Karen Henderson, brytyjska politolog, która od lat mieszka na Słowacji i wykłada na dwóch tutejszych uniwersytetach. „Precz z rządem", „Za dużo było tych kłamstw" – głosiły transparenty zrobione ze skromnego białego kartonu. Była też kukła z twarzą premiera i w koszuli z zakrwawionymi rękawami – to aluzja do śmierci dziennikarza Jana Kuciaka, piszącego o korupcji i powiązaniach rządu z mafią. Został zastrzelony we własnym domu dwa tygodnie temu.

Jego śmierć i tematy, które opisywał, wywołały szok i antyrządowe nastroje. Parę tysięcy ludzi wyszło na ulice nawet w miastach wschodniej Słowacji, co było niezwykłym widokiem. Do siedmiotysięcznego tłumu w Preszowie przemawiała Zlatica Kušnírová. To matka narzeczonej Jana Kuciaka, która razem z nim została zamordowana. Przemawiała jak opozycjonistka, choć – jak słyszę od miejscowych antyrządowych liberałów – sprawia wrażenie typowej przedstawicielki elektoratu Ficy.

Głowa ministra to za mało

W centrum Bratysławy w tłumie protestujących byli artyści ze starszych pokoleń, a także trochę polityków. Wśród nich Vladimir Palko, szef MSW w latach 2002–2006 (był też wówczas jednym z liderów chadecji). – Przekaz tego wiecu był bardzo spersonalizowany. To sprzeciw wobec premiera Roberta Ficy i ministra spraw wewnętrznych Roberta Kaliňáka. Fico musi coś zrobić, by uspokoić nastroje, może poświęcić szefa MSW. Ale nie wiem, czy tym, co wychodzą na ulice, to wystarczy – mówi mi Palko.

Jeszcze parę dni temu wydawało się, że dymisja Kaliňáka – uchodzącego za symbol systemu, który opisywał zabity dziennikarz – uratuje koalicję. To znaczy: zatrzyma w niej partię mniejszości węgierskiej pod wodzą wspomnianego Bugára, noszącą dwujęzyczną nazwę Most-Hid. Teraz nie jest to pewne. Jak sugeruje doc. Karen Henderson, w ugrupowaniu Most-Hid jest rozłam. Należący do niej Słowacy chcieliby opuścić Ficę, odmiennego zdania są liczniejsi Węgrzy. Ale oni mają dylemat – partia mniejszości narodowej bez Słowaków na listach raczej nie ma szans na przekroczenia 5-procentowego progu wyborczego. Wypadłaby z głównego nurtu polityki.

Modelka szokuje Merkel

Jeżeli Most-Hid opuści jednak koalicję, to możliwych jest kilka scenariuszy. Wszystkie z niepewnym zakończeniem. Może dojść do przyśpieszonych wyborów, z których nie musi się wyłonić nic lepszego, niż jest, przynajmniej dla zwolenników pozostania Słowacji w głównym nurcie Unii Europejskiej. Ugrupowanie premiera, formalnie centrolewicowy Smer (naprawdę populistyczny i coraz bardziej nacjonalistyczny), może się też starać o nowych koalicjantów – prawicę tak skrajną, że współpraca z nią doprowadziłaby zapewne do izolacji rządu w UE.

– Wprowadzenia do rządu faszystowskiego ugrupowania Mariana Kotleby (Partia Ludowa Nasza Słowacja) nie wytrzymałaby już europejska partia socjalistyczna, do które należy Smer. Już wcześniej był na skraju wyrzucenia, ale teraz europejscy socjaliści zapewne pozbyliby się Ficy – uważa Karen Henderson.

Brytyjska politolog wykładająca na uniwersytetach w Bratysławie i Trnawie mówi, że według standardów z jej ojczyzny Kaliňáka już dawno nie powinno być w rządzie. Bo od dawna ciągną się za nim podejrzenia korupcyjne.

– Ale stosując te same standardy, nie powinniśmy się teraz zastanawiać, czy ustąpi szef MSW. W Wielkiej Brytanii tego, co się tu wydarzyło, nie przetrwałby przede wszystkim premier. Zatrudnił jako głównego doradcę 27-letnią kobietę, która wcześniej miała powiązania biznesowe z włoskim mafioso. Niemcy byli zaszokowani, gdy Fico wziął ją, osobę bez żadnego doświadczenia w polityce międzynarodowej, na spotkanie z kanclerz Merkel – dodaje doc. Henderson.

O zadziwiającej karierze Márii Troškovej, byłej modelki, pisał w ostatnim niedokończonym tekście Jan Kuciak.

Próbujący się utrzymać u władzy Fico straszy rodaków, że za kryzysem na Słowacji stoi George Soros, amerykański miliarder pochodzący z rodziny węgierskich Żydów, wspierający organizacje pozarządowe. Ma z nim współpracować słowacki prezydent Andrej Kiska.

Odciski palców Sorosa

Ficę wsparł premier sąsiednich Węgier Viktor Orbán, mówiąc, że w wydarzeniach słowackich „widzi odciski palców" Sorosa i jego organizacji. I że nie ma wątpliwości, iż chodzi o obalenie rządu niechętnego przyjmowaniu uchodźców.

Kościół katolicki, którego wiernymi jest większość Słowaków, do tej pory uchodził raczej za życzliwy partii Smer.

– Jest ostrożny, ale teraz publicznie stanął po stronie narodu, tych, co protestują – zapewnia „Rzeczpospolitą" František Mikloško, dysydent katolicki w czasach komunistycznych, a zaraz po zakończeniu tamtej epoki, jeszcze przed aksamitnym rozwodem Czech i Słowacji, przewodniczący słowackiej Rady Narodowej (1990–1992).

Prezydent Kiska też jest „po stronie narodu", ale Mikloško mówi o nim bez zachwytu jako liberale i polityku proamerykańskim. – Słowacy raczej nie lubią wielkich mocarstw. Wolimy Europę, bo ona oznacza bezpieczeństwo, brak wojen – dodaje.

Relacja z Bratysławy

W weekend Słowacy oglądali kadry z demonstracji, które odbyły się w piątek wieczorem. I zastanawiali się, czy rozpadnie się rząd. Zadecyduje o tym wchodząca w skład koalicji partia mniejszości węgierskiej, której lider Béla Bugár wrócił właśnie z urlopu.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach