Rzeczpospolita: Czy temat wydatków, kart, premii i nagród to może być przełomowy kryzys dla PiS?
Marcin Mastalerek, były rzecznik PiS: Nie. Ale w sposób oczywisty te tematy szkodzą rządzącym. Byłem zdziwiony, że PiS tak łatwo dało sobie narzucić te tematy i nie podjęło nawet próby ich przykrycia. Nie mówiąc już o szybkiej reakcji i zamknięciu tematu, który nie jest nowy, bo temat premii pojawia się cyklicznie w polskiej polityce i nie powinien być zaskoczeniem dla władzy. To były interpelacje posłów z drugiego szeregu, a zdominowały tydzień. PiS mając całą machinę państwową, parlament, rząd, wiele instytucji, po raz kolejny na długi czas dało sobie narzucić dyskusję na niewygodny temat. Tym jestem zdumiony. Nie było odpowiedniej reakcji kryzysowej.
Jakiej? Trzeba było zamrozić odpowiedzi na te interpelacje?
Ja jestem za jawnością, trzeba na interpelacje odpisywać. Ale przecież ktoś przygotowywał odpowiedź, ktoś zebrał dane, przez wiele rąk to przechodziło. I nikt nie przewidział, że druga strona to wykorzysta? Zdumiewające. Przecież w KPRM jest minister ds. kontaktów parlamentarnych, niegdyś pracownik Nowogrodzkiej – Grzegorz Schreiber. Uważam, że ze swojej perspektywy błąd zrobiła Beata Szydło, że nie zabrała od razu głosu. Milczenie zaszkodziło jej, te pytania będą wracały, zwłaszcza o premię przyznaną samej sobie. Gdyby odpowiedziała, to pomogłaby obozowi dobrej zmiany, zamknęła ten temat. Wobec braku takiej odpowiedzi przy następnych kampaniach to pytanie będzie wracało. Dziwię się, że nie było wokół premier Szydło osoby, która by to doradziła. Na koniec temat musiał brać na siebie sam szef rządu.
Ale czy nie jest tak, że za sprawą wielu wydarzeń dynamika jednak się zmienia? I to w kierunku defensywy PiS.