Od chwili zaprzysiężenia Sejmu, czyli od 12 listopada zeszłego roku, do pierwszej połowy stycznia Nowoczesna biła rekordy w składaniu wniosków o przerwy podczas posiedzeń w Sejmie. Brakowało jednak projektów ustaw, choć ugrupowanie Ryszarda Petru pozuje na partię fachowców.
Wytykali jej to posłowie innych opozycyjnych ugrupowań i przedstawiciele rządu.
Przyczyn opieszałości w przygotowywaniu projektów dopatrywano się złośliwie w tym, że posłowie Nowoczesnej niemal nie wychodzą z telewizji. Rzeczniczka klubu tej partii zapewniała jednak, że trwają prace nad ustawami. – Nie piszemy ich, jak PiS, na kolanie. Żeby napisać dobry projekt, trzeba usiąść z gronem eksperckim, skonsultować go i przemyśleć każdy zapis – mówiła na początku stycznia Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej.
Projekty rzeczywiście się pojawiły – w połowie stycznia. Nowoczesna złożyła od razu trzy: ustaw o finansowaniu partii, zniesieniu ciszy wyborczej i o związkach zawodowych.
Jak ustaliliśmy, legislacyjną ofensywę poprzedziło zatrudnienie Włodzimierza Zająca, który do 14 maja 2015 r. był pracownikiem Rządowego Centrum Legislacji. W latach 1996–2008 pracował w Kancelarii Sejmu, w tym jako legislator w Biurze Legislacyjnym. – Pomaga nam w poprawkach do ustaw, w ich interpretowaniu – potwierdza posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer.