Władysław T. Bartoszewski: Zawsze można się porozumieć

Zawsze można się porozumieć. Tym bardziej że ogólna ocena nowelizacji ustawy o IPN jest zła. Trzeba ją uszczegółowić i nie kryminalizować dyskusji historycznej - mówi Władysławem T. Bartoszewski, historyk, współzałożyciel Instytutu Studiów Polsko-Żydowskich w Oksfordzie, kierownik Katedry im. Władysława Bartoszewskiego w Collegium Civitas

Aktualizacja: 28.02.2018 14:43 Publikacja: 27.02.2018 18:34

"Ludności żydowskiego pochodzenia pomagało 40–70 tys. warszawiaków" - Władysław T. Bartoszewski

"Ludności żydowskiego pochodzenia pomagało 40–70 tys. warszawiaków" - Władysław T. Bartoszewski

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Rzeczpospolita: Liderzy Światowego Kongresu Żydów apelują o zażegnanie kryzysu na linii Polska–Izrael. Czy Polska powinna pójść tym śladem i wyciągnąć rękę do Izraela?

Władysław T. Bartoszewski: Oczywiście, że tak. Konflikt z Izraelem nie jest w naszym interesie narodowym. Można, rzecz jasna, wyjaśnić pewne kwestie historyczne, i nie musimy się tutaj w każdym detalu zgadzać, ale podstawą do dyskusji jest pewien konsensus.

Warto przypomnieć, że miesiąc temu prof. Mosze Arens, były minister spraw zagranicznych i minister obrony Izraela, a przy tym przyjaciel i mentor premiera Netanjahu, twardo stwierdził, że Polskie Państwo Podziemne – a w związku z tym Polska – było jedynym krajem, który usiłował pomóc Żydom w getcie; że żadnych starań nie podjęła Anglia, USA, ZSRR ani pozostałe kraje. To bardzo ważny głos.

Zawsze można się porozumieć. Tym bardziej że ogólna ocena nowelizacji ustawy o IPN jest zła. Trzeba ją uszczegółowić i nie kryminalizować dyskusji historycznej. Wiem, że politykom trudno jest przyznać, że coś poszło nie tak, ale ta nowelizacja jest wizerunkową katastrofą.

Ze strony Izraela padły jednak niezgodne z prawdą oskarżenia, m.in. o współudział Polski w Holokauście czy szmalcownictwo na szeroką skalę.

Jeżeli chodzi o szmalcowników, czyli tych, którzy szantażowali Żydów i pomagających im Polaków, donosili na nich, to szacuje się, że w Warszawie było ich ok. 3,5 tys. To nie była duża liczba. Często działali oni w wieloosobowych gangach. Było to w stolicy zjawiskiem, nie można mówić o jednostkach.

Dla porównania szwedzki historyk Gunnar Paulsson badający losy Żydów w okupowanej Warszawie twierdzi, że wojnę, mimo tragedii powstania warszawskiego, przeżyło 11,5 tys. Żydów. I każdy z nich przeżył dzięki pomocy Polaków – innej możliwości nie było. Z jego badań wynika, że ludności żydowskiego pochodzenia pomagało 40–70 tys. warszawiaków. W mojej ocenie kilkadziesiąt tysięcy ludzi, gotowych, by zaryzykować życie swoje i rodziny, to bardzo dużo. Ale dochodzi tu jeszcze jeden problem.

Mianowicie?

Uratowanie człowieka to nie była kwestia schowania go na dwa dni w szafie. W perspektywie kilkuletniej okupacji, do pomocy jednej osobie potrzebnych było kilku ludzi. Zdaniem Paulssona, ale też mojego ojca, w uratowanie jednego człowieka zaangażowanych było osiem–dziesięć osób. Tymczasem jeden szmalcownik był zdolny wydać kilkanaście–kilkadziesiąt osób. W rzeczywistości tacy ludzie byli wrogami polskiego narodu i za ich działalność – słusznie – groziła kara śmierci.

A jaka była skala problemu poza ośrodkami miejskimi?

Na wsi zdarzały się przypadki szmalcownictwa, a nawet mordowania ludności żydowskiej, tak jak w Jedwabnem, ale skala nie jest znana. Wciąż brakuje całościowych badań i opracowań. Faktem jest natomiast, że Żydom było się tam trudniej ukrywać niż w mieście. Trudniej było kogoś ukryć – wystarczył jeden nikczemnik, który był w stanie obserwować, co dzieje się w lokalnej społeczności.

Z jednej strony mój ojciec oceniał, że w pomoc Żydom w całym kraju było zaangażowanych ok. 300 tys. Polaków. Niektórzy historycy uważają, że było ich trzykrotnie więcej, choć to raczej mało prawdopodobne szacunki. Z drugiej strony istnieje publikacja prof. Jana Grabowskiego, który uznał, że Polacy zabili prawdopodobnie 200 tys. Żydów. Tyle że była to konkluzja niepoparta żadnymi dowodami i źródłami. Podobnie jak teza Jana Tomasza Grossa o 1600 ofiarach w Jedwabnem, choć zginęło tam ok. 340 Żydów. ©?—rozmawiał Łukasz Lubański

Rzeczpospolita: Liderzy Światowego Kongresu Żydów apelują o zażegnanie kryzysu na linii Polska–Izrael. Czy Polska powinna pójść tym śladem i wyciągnąć rękę do Izraela?

Władysław T. Bartoszewski: Oczywiście, że tak. Konflikt z Izraelem nie jest w naszym interesie narodowym. Można, rzecz jasna, wyjaśnić pewne kwestie historyczne, i nie musimy się tutaj w każdym detalu zgadzać, ale podstawą do dyskusji jest pewien konsensus.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory do PE. Kosiniak-Kamysz wyjaśnia, co zachęci wyborców do wędrówki do urn
Polityka
Z rządu do Brukseli. Ministrowie zamienią Sejm na Parlament Europejski
Polityka
Inwigilacja w Polsce w 2023 r. Sądy zgadzały się w ponad 99 proc. przypadków
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Ministrowie na "jedynkach" KO w wyborach. Mamy pełne listy
Polityka
Najdłuższy stażem europoseł z Polski nie będzie kandydował w wyborach do PE