Nosił tytuł „Ostatni kadr, ostatnia wiadomość" i dotyczył dziennikarzy zabitych w czasie wykonywania obowiązków służbowych. Sam potem wiele razy wyjeżdżałem do reporterskiej pracy na wojny, rewolucje, a także do pozornie spokojnych krajów, gdzie władze czy mafie likwidowały opisujących ich działalność dziennikarzy.

Teraz trudno mi uwierzyć w to, co RSF wypisuje w swoich raportach na temat Polski. Na dodatek po to, by zmusić UE do finansowego ukarania naszego kraju za „powtarzające się przypadki łamania wolności mediów i pluralizmu". Podobno stoimy teraz w jednym szeregu z Turcją, gdzie – może nie wszyscy wiedzą – w więzieniu siedzi kilkudziesięciu dziennikarzy.

RSF jako jeden z przypadków zbrodniczej działalności Warszawy, za którą Bruksela powinna ją przykładnie ukarać, podaje „przepisywanie na nowo historii" przez „ultranacjonalistyczną prawicę". O co chodzi? Otóż RSF za próbę ukrycia najczarniejszych kart polskiej historii uważa walkę z określeniem „polskie obozy". Jako ultranacjonalista, który wraz z MSZ w czasach centrolewicowego rządu Marka Belki rozpoczął kampanię przeciwko „polskim obozom", stwierdzam ze smutkiem: RSF rzeczywiście nie zna granic – rozsądku i przyzwoitości.