Włoski koszmar Europy

4 marca Włosi wyłonią parlament, który najpewniej położy kres planom budowy Unii dwóch prędkości.

Aktualizacja: 27.02.2018 23:20 Publikacja: 26.02.2018 17:35

Silvio Berlusconi, lider Forza Italia, pozuje do seflie na spotkaniu wyborczym w Mediolanie

Silvio Berlusconi, lider Forza Italia, pozuje do seflie na spotkaniu wyborczym w Mediolanie

Foto: AFP

W minionym tygodniu Jean-Claude Juncker powiedział w chwili szczerości to, co wielu sądzi po cichu.

– Musimy przygotować się na najgorszy scenariusz, czyli niezdolny do działania rząd. Bardziej martwię się wynikami wyborów we Włoszech niż tym, czy w tym samym momencie członkowie SPD zatwierdzą utworzenie wielkiej koalicji w Niemczech – oświadczył szef Komisji Europejskiej w prestiżowym brukselskim instytucie CEPS.

Na sześć dni przed wyborami sondaże rysują włoską scenę podzieloną na trzy, mniej więcej równe części. To centrolewica zdominowana przez Partię Demokratyczną z byłym premierem Matteo Renzim na czele, centroprawica z Forza Italia Silvia Berlusconiego i Ligą (dawniej Liga Północna) Matteo Salviniego oraz populistyczny Ruch Pięciu Gwiazd, który wystawia na premiera 31-letniego Luigiego Di Maio.

– Żaden z tych bloków najpewniej nie uzyska większości. Jest też wykluczone, aby któryś z ich liderów stanął na czele rządu. Wchodzimy więc w okres głębokiej niestabilności politycznej, jaka była udziałem Włoch jeszcze w latach 90. – mówi „Rz" Matteo Villa, znawca integracji we Włoskim Instytucie Międzynarodowych Studiów Politycznych (ISPI) w Mediolanie.

Stracone 15 lat wzrostu

Hiszpania i Portugalia kryzys finansowy mają za sobą: oba kraje od trzech lat notują dynamiczny wzrost, bo wcześniej przeprowadziły bolesne reformy gospodarcze. Ale Włochy się na to nie zdobyły. Dlatego odzyskają poziom dochodu narodowego sprzed kryzysu w najlepszym razie w 2022 r. Podczas gdy cała Europa (poza Wielką Brytanią) korzysta ze znakomitej koniunktury, włoska gospodarka rozwijała się w ub.r. w anemicznym tempie 1,5 proc. Tak będzie też w tym roku. Co gorsza, kraj ma proporcjonalnie do PKB drugi po Grecji (135 proc. PKB) największy dług. To 2,3 bln euro.

– W ostatnich latach Włochy korzystały z rekordowo niskich stóp procentowych i zdołały przekonwertować zobowiązania na dług o bardzo długim okresie zapadalności. Jeśli jednak nie będzie w Rzymie mocnego rządu, inwestorzy znowu będą domagać się większej premii za ryzyko udzielania pożyczek Włochom. To postawi nasz kraj pod ścianą – mówi Matteo Villa.

Jeśli wreszcie uda się w Niemczech powołać nowy rząd, kanclerz wraz z prezydentem Francji mają w czerwcu przyjąć mapę drogową reformy strefy euro, w tym dokończenia unii bankowej. To słynny projekt Europy dwóch prędkości, którego tak bardzo obawia się Polska. Jednak jeśli do tego czasu nie powstanie we Włoszech silny rząd, Berlin nie zgodzi się na żaden projekt, który oznaczałby przejęcie zobowiązań finansowych Włoch.

– Dla Niemców, ale także Holendrów, kryzys polityczny we Włoszech będzie znakomitą wymówką, aby odrzucić pomysł reformy Eurolandu Emmanuela Macrona, na który i tak nie mają większej ochoty – uważa Matteo Villa.

Tysiąc euro dla wszystkich

Dziś najbardziej korzystnym dla Unii scenariuszem jest nieformalny sojusz najbardziej centrowych polityków zarówno obozu Renziego, jak i Berlusconiego/Salviniego, tak aby powołać w parlamencie technokratyczny rząd. To byłaby słaba, ale jednak odpowiedzialna ekipa.

Jednak są też możliwe znacznie gorsze rozwiązania. Choć kraj jest zadłużony po uszy, w ostatnich tygodniach doszło do prawdziwego karnawału obietnic wyborczych. Forza Italia, ale także m.in. Ruch Pięciu Gwiazd i Liga zapowiadają utworzenie minimalnego, powszechnego dochodu w wysokości 750 – 1000 euro miesięcznie. Obiecują także radykalne cięcie zobowiązań fiskalnych, a nawet utworzenie niskiego podatku liniowego.

81-letni Berlusconi mówi ponadto o powołaniu bliżej niesprecyzowanej „równoległej waluty", która miałaby zastąpić w operacjach krajowych euro. Co prawda zarówno Liga, jak i Ruch Pięciu Gwiazd wycofały się z pomysłu referendum w sprawie pozostania w euro po tym, jak taka idea doprowadziła do porażki Marine Le Pen w wyborach prezydenckich we Francji, to jednak oba ugrupowania zamierzają „żądać" od Brukseli zniesienia limitu wydatków budżetowych.

Na kilka dni przed wyborami wciąż co trzeci wyborca nie zdecydował, kogo poprze, więc wynik głosowania pozostaje bardzo niepewny. Dodatkowo po raz pierwszy zostanie przetestowana uchwalona w ub.r. ordynacja wyborcza, która łączy system proporcjonalny i większościowy.

Pożywka dla partii eurosceptycznych jest we Włoszech ogromna. Berliński instytut ECFR ustalił, że w ciągu dziesięciu lat na liście najbardziej przychylnych integracji krajów członkowskich Włochy spadły z 10. na 23. miejsce. Jak z kolei wynika z badań paryskiego Instytutu Delorsa, aż 46 proc. Włochów uważa, że ich kraj lepiej by się rozwijał poza Unią, a tylko 43 proc., że taki rozwój jest lepszy w ramach Unii.

Po temu są dwie zasadnicze przyczyny. W ostatnich czterech latach do wybrzeży kraju dotarło ok. 600 tys. nielegalnych imigrantów. Jednak, nie bez udziału Polski, Unia nie opracowała skutecznego mechanizmu przejęcia od władz w Rzymie tego ciężaru. Wśród Włochów powszechne jest więc wrażenie, że Bruksela zostawiła w tej sprawie kraj na lodzie.

Ale Włosi mają też tendencję do obwiniania rygorów budżetowych w strefie euro i polityki zaciskania pasa narzuconej przez Berlin za marazm gospodarczy. Aż 40 proc. sądzi, że przyjęcie euro było złym pomysłem. – Problem polega na braku reform strukturalnych jak wydłużenie wieku emerytalnego czy przebudowa administracji i wymiaru sprawiedliwości. Na to nie odważył się jednak żaden rząd i znacznie łatwiej jest zrzucić za to winę na Brukselę – mówi Matteo Villa.

Jak podaje MFW, w ub.r. dochód na mieszkańca przy uwzględnieniu realnej siły nabywczej wynosił we Włoszech 38 tys. dol. wobec 29 tys. dol. w Polsce. Dystans maleje, bo nasz kraj rozwija się od lat 2–3 razy szybciej od Italii. ©?

Tomasz G. Grosse „Ostatnia nadzieja Włoch" >A12

W minionym tygodniu Jean-Claude Juncker powiedział w chwili szczerości to, co wielu sądzi po cichu.

– Musimy przygotować się na najgorszy scenariusz, czyli niezdolny do działania rząd. Bardziej martwię się wynikami wyborów we Włoszech niż tym, czy w tym samym momencie członkowie SPD zatwierdzą utworzenie wielkiej koalicji w Niemczech – oświadczył szef Komisji Europejskiej w prestiżowym brukselskim instytucie CEPS.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach