Biedroń wypowiedział się na temat swojej przyszłej kandydatury w wyborach prezydenckich w Słupsku. Stwierdził, że zamierza kandydować na prezydenta tego miasta. Dodał również, że planuje dokończyć szereg inicjatyw i pomysłów politycznych. - Nie mam większości w radzie miasta w Słupsku. (...) Polacy, niestety - szczególnie w samorządzie - uciekają od polityki partyjnej. 82 proc. samorządowców: wójtów, burmistrzów, prezydentów jest bezpartyjnych. Dlaczego? Dlatego, że takiego miasta jak Słupsk nie da się budować partyjnie. (...) Ostatnie sondaże pokazują, że mam szanse wygrać w pierwszej turze. Oczywiście, w polityce ważna jest pokora i łaska wyborców na pstrym koniu jeździ. (...) Szukam dialogu ponad podziałami, (...) szukam konsensusu: na przykład w przypadku dekomunizacji ulic - rozmawiając z wszystkimi klubami politycznymi - udało się znaleźć taką formułę, gdzie dzisiaj w Słupsku jest ulica Anny Walentynowicz jak i Izabeli Jarugi-Nowackiej – powiedział.
Biedroń ocenił plany PiS-u dotyczące postawienia pomnika Lecha Kaczyńskiego na placu Piłsudskiego w Warszawie. - Bez uzgodnienia z władzami samorządowymi buduję się coś na terenie, na którym defacto zarządzać powinien samorząd. (...) Uważam, że tragedii smoleńskiej należy się pomnik, należy się upamiętnienie - jako symbol ten pomnik jest potrzebny. Nie można tego robić barbarzyńskimi metodami, tak jak to dzisiaj się odbywa – podkreślił.
Prezydent Słupska w dalszej części programu wypowiedział się na temat konfliktu w relacjach polsko-izraelskich. Podkreślił, że Polacy i rząd polski nie powinien dać wciągnąć się w dyskusje o narodach. - Nie ma lepszych i gorszych narodów, nie ma lepszych i gorszych społeczeństw. Są dobrzy Żydzi i źli Żydzi, są dobrzy Polacy i źli Polacy, są dobrzy Niemcy i źli Niemcy. To ludzie ludziom zgotowali ten los. (...) To, w co daliśmy się wciągnąć, to licytacja, który naród jest "dobrzejszy"- ocenił.