Po tym, jak opisaliśmy, że premier Szydło często podróżuje do domu na weekendy wojskową CASĄ, PO zapowiada nowelizację ustawy. Chcą w ten sposób doprowadzić do ujawnienia okoliczności wszystkich ViP-owskich lotów. PiS odpowiada im jednak: „Nie macie prawa mówić na ten temat, bo macie na rękach krew ofiar smoleńskich".
Temat przelotów najważniejszych polityków od dawna jest zapalny, a konflikt przebiega według klasycznego podziału ról: opozycja domaga się przejrzystości i oszczędności, a rządzący bezpieczeństwa i efektywności przelotów.
Tym razem jednak wiceminister obrony Bartosz Kownacki, przedstawiający (na wniosek PO) informację na temat „wykorzystywania przez premier oraz prezydenta wojskowych samolotów transportowych CASA do celów prywatnych", odmówił Platformie moralnego prawa do zadawania pytań w tej sprawie. – Skończcie ten chocholi taniec wokół transportu najważniejszych osób w państwie – mówił zastępca Antoniego Macierewicza. – Wy jako PO macie najmniejsze prawo, by o tym mówić. Bo wy macie krew na rękach. Bo robicie ten taniec. Pamiętamy, co wydarzyło się w Brukseli, co wydarzyło się w Smoleńsku.
Minister zaprzeczył, by „premier Szydło wykorzystywała wojskowy transport lotniczy do celów prywatnych". Skrytykował media za podawanie informacji, że premier 50 razy leciała do domu wojskową CASĄ. I wskazał, że latał tak premier Donald Tusk na weekendy do Gdańska.
Opozycja ma od dawna ustaloną „linię ataku". Zawsze pojawia się z jej strony, niezależnie z jakiej partii jest przemawiający, argument o traktowaniu wojskowych lub rządowych samolotów jako prywatnej „powietrznej taksówki". – Czy misją oficjalną jest misja do dużego pokoju? Do domu? – pytał poseł PO Cezary Tomczyk. – Tych lotów było ponad 70. Ile było lotów Dudy? – pytał.