Niemcy: Szczodre obietnice Martina Schulza

Kandydat SPD na kanclerza obiecuje powrót do przeszłości, gdy żyło się dobrze i łatwo. Pachnie populizmem.

Aktualizacja: 22.02.2017 18:30 Publikacja: 21.02.2017 17:28

Niemcy: Szczodre obietnice Martina Schulza

Foto: AFP

Martin Schulz jest oficjalnie pretendentem do stanowiska kanclerza dopiero od miesiąca, ale zdołał już uzyskać większe poparcie wyborców niż Angela Merkel. Jego SPD, której przywództwo obejmie za niespełna miesiąc, wyprzedza już w niektórych sondażach partie chadeckie CDU/CSU.

Pragnąc umocnić ten trend, Schulz obiecuje więcej sprawiedliwości społecznej, pomocy dla tych, którzy nie skorzystali z obecnej prosperity, i oczywiście więcej zwykłej ludzkiej solidarności. To mocno pachnie populizmem, którego SPD raczej się wystrzegała.

Schulz działa inaczej i składa obietnice reform bliskich sercu sporej części społeczeństwa, wspominającego z nostalgią stare dobre czasy państwa socjalnego. Zdemontował je w znacznej części socjaldemokratyczny rząd Gerharda Schrödera 12 lat temu, uchwalając słynny program reform znanych pod nazwą Agenda 2010. Schulz chce to zmienić.

– Ten program należy obecnie poddać korekcie. Kiedy po wyborach 24 września zostanę kanclerzem, uniemożliwimy zawieranie bezzasadnie terminowych umów o pracę – głosi. Jak powiedział w rozmowie z „Bildem", na umowach śmieciowych pracuje obecnie 40 proc. młodych Niemców w wieku 25–40 lat.

Rzecz w tym, że to nieprawda – jak wynika ze statystyk, umowami tego rodzaju objętych jest o połowę mniej młodych Niemców (17,9 proc.). Nie wiadomo, czy Schulz o tym wie, czy też celowo posługuje się „alternatywnymi faktami" jak Donald Trump. Zamierza też poprawić los i finanse osób, które tracą pracę powyżej 50. roku życia. – Tego wymaga przyzwoitość i szacunek – argumentuje. Chce także restytucji dawnych regulacji zapewniających pracownikom większy wpływ na zarządzanie firmą. Pragnie też „ustabilizować" emerytury.

– Konieczna jest ustawa gwarantująca wysokość emerytur na poziomie nie niższym niż 46 proc. ostatniej płacy do 2040 roku – mówi Hannelore Kraft, premier Nadrenii Północnej-Westfalii. Jest także wiceszefową SPD. W rządzonym przez nią największym, liczącym 17 mln mieszkańców, landzie w połowie maja odbędą się wybory do lokalnego parlamentu będące praktycznym testem popularności socjaldemokratów i Martina Schulza w całym kraju.

– Dlatego Schulz sięga coraz częściej po retorykę populistyczną, ale jest to niejako wbudowane w logikę kampanii wyborczej – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Jochen Stadt, socjolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Stąd pomysł korekty Agendy 2010 – kamienia węgielnego obecnej prosperity Niemiec. Bolesna dla wielu milionów obywateli liberalizacja rynku pracy przez rząd Gerharda Schrödera oznaczała ostateczne pożegnanie z modelem nadmiernie rozbudowanego państwa socjalnego. Drastycznemu zmniejszeniu uległy hojne zasiłki dla bezrobotnych, wiele świadczeń socjalnych, pojawiły się nieznane w zasadzie wcześniej umowy nazywane w Polsce śmieciowymi. Panuje powszechna zgoda, że Agenda 2010 zapobiegła w połowie ubiegłej dekady pogrążeniu się gospodarki obciążonej ponad miarę kosztami zjednoczenia Niemiec. Okazała się jednak politycznym samobójstwem dla SPD. Od socjaldemokratów odwróciły się potężne centrale związkowe. Te same, które teraz pokładają nadzieję w postkomunistycznej partii Die Linke (Lewica).

Najstarszą, liczącą 150 lat, i najliczniejszą partię niemiecką masowo opuszczali członkowie w odruchu protestu przeciwko zdradzie ideałów socjaldemokratycznych. SPD znalazła się na dnie. W dodatku to na konto CDU i jej ugrupowania poszły wszystkie osiągnięcia rządu Angeli Merkel, w których partnerem koalicyjnym była i jest nadal SPD.

W takiej sytuacji pojawił się Schulz.

– Zamierza reanimować państwo socjalne według nowej formuły, co oznacza cofnięcie zbawiennych reform społeczno-gospodarczych – mówi „Rz" prof. Dirk Meyer z hamburskiego Uniwersytetu im. Helmuta Schmidta. Jego zdaniem w obecnej sytuacji finansowej Niemcy na to stać, ale w dalszej perspektywie jest co najmniej niebezpieczne. „Ciekawe, jaką odpowiedź zaprezentują CDU, CSU oraz Angela Merkel" – komentuje pomysły Schulza konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Martin Schulz jest oficjalnie pretendentem do stanowiska kanclerza dopiero od miesiąca, ale zdołał już uzyskać większe poparcie wyborców niż Angela Merkel. Jego SPD, której przywództwo obejmie za niespełna miesiąc, wyprzedza już w niektórych sondażach partie chadeckie CDU/CSU.

Pragnąc umocnić ten trend, Schulz obiecuje więcej sprawiedliwości społecznej, pomocy dla tych, którzy nie skorzystali z obecnej prosperity, i oczywiście więcej zwykłej ludzkiej solidarności. To mocno pachnie populizmem, którego SPD raczej się wystrzegała.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Unia nie potrafiła nas ochronić. Ale liczymy na to, że to się zmieni
Polityka
Prezydent Botswany grozi. Słonie trafią do Hyde Parku?
Polityka
Orbán: Celem czerwcowych wyborów jest zmiana przywództwa Unii Europejskiej
Polityka
Spiker Izby Reprezentantów wyznaczył termin głosowania nad pomocą dla Ukrainy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka