Powodem dymisji Rimante Šalaševičiute jest drobna łapówka z czasów, gdy nie mogła się spodziewać, że zostanie ministrem. Wygląda na to, że socjaldemokraci pod wodzą Butkevičiusa rzucili swoją partyjną koleżankę na pożarcie opinii publicznej. By odwrócić uwagę od innych afer, które mogą zadecydować o październikowych wynikach wyborów do Sejmu.
– Przez trzy lata socjaldemokraci dobrze się trzymali. I teraz coś pękło, jak w Polsce w ostatnim okresie rządów Platformy. Niby nic wielkiego, ale szum medialny taki, że przegrała wybory – mówi „Rz" Audrius Bačiulis, czołowy litewski komentator.
Minister Šalaševičiute przyznała w wywiadzie radiowym, że kilka lat temu krewny leżący w szpitalu poprosił ją, by dała łapówkę lekarzowi. Groził, że w ogóle nie da się pokroić, jeżeli medyk nie będzie zmotywowany finansowo. Wręczyła kopertę.
– I nagle tę drobną sprawę negatywnie ocenił premier. Zebrała się partyjna komisja mająca w nazwie „czystą politykę" i stwierdziła, że Šalaševičiute musi odejść – opowiada Bačiulis.
Pod adresem Partii Socjaldemokratycznej i koalicyjnej Partii Pracy padają jednak poważniejsze zarzuty niż kopertówka w szpitalu. Krążą pogłoski, że w ministerstwach, których szefami są politycy tych ugrupowań, z każdego przetargu kilka procent trafia do czarnej kasy partyjnej. We wtorek w związku z podejrzeniami o ustawianie przetargów do dymisji podał się wiceminister rolnictwa.