W piątek Sejm przyjął nowelizację ustawy o IPN. Zgodnie z projektem za „przypisywanie narodowi polskiemu odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie" przewiduje się karę do trzech lat więzienia.

Ten przepis oburzył izraelskie media i polityków. Parlamentarzysta Yair Lapid, który szykuje się do objęcia teki premiera, napisał na Twitterze: „Wymyślono to w Niemczech, ale setki tysięcy Żydów zostały zamordowane, nie spotykając niemieckiego żołnierza". Zareagował też natychmiast obecny premier, Beniamin Netanjahu, domagając się spotkania ambasador Izraela z polskim premierem. Również prezydent Reuven Rivlin oświadczył, że Polacy „pomagali w zbrodniach nazistowskich, ale też okazywali pomocną dłoń".

Do projektu ustawy odniosła się ambasador Izraela podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Anna Azari w spontanicznym przemówieniu w obecności premiera Mateusza Morawieckiego tłumaczyła, że w Izraelu ta nowelizacja została potraktowana jako możliwość kary za świadectwa ocalałych z Zagłady.

Fala wzajemnych oskarżeń zalała media społecznościowe. Premier Morawiecki podkreślał, że „Auschwitz-Birkenau nie jest polską nazwą, a »Arbeit macht frei« nie jest polskim zdaniem". Szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Krzysztof Szczerski zapowiedział, że w poniedziałek ma dojść do jego spotkania z ambasador Azari. „Celem ustawy jest zapobieganie kłamstwom i fałszywym oskarżeniom skierowanym w stronę Narodu i Państwa Polskiego" – napisał w oświadczeniu. Ustawa ma trafić teraz do Senatu.