14 grudnia Sejm przyjął ustawę, mającą ułatwić walkę z afrykańskim pomorem świń (ASF). Dwa tygodnie później podpisał ją prezydent Andrzej Duda i dopiero wtedy larum podniosły organizacje ekologiczne. Zauważyły, że do projektu ktoś dopisał zmiany w prawie łowieckim. Wprowadzają one możliwość odstrzałów w parkach narodowych oraz grzywny za „umyślne utrudnianie" polowań. Ekolodzy skrytykowali też opozycję, która projekt ten poparła jednogłośnie.
Niespełna miesiąc później 39 posłów PO i Nowoczesnej nie wzięło udziału w głosowaniu nad projektem „Ratujmy kobiety", który trafił do kosza. W efekcie troje posłów wyrzucono z PO, a troje z Nowoczesnej zawiesiło członkostwo. Komentatorzy mówią o gigantycznej wpadce opozycji, jednak jest ona tylko jedną z wielu. Opozycja już kilkakrotnie sprawiała wrażenie, że nie wie, nad jakim projektem głosuje. Tak jak w przypadku ustawy o ASF.
Jak to możliwe, że PO przeoczyła zmiany dotyczące polowań? Rzecznik partii Jan Grabiec przekonuje, że posłowie wiedzieli, nad czym głosują. – Od dwóch lat apelowaliśmy do rządu, by walczył z ASF, a w tym czasie z trzech ognisk choroby zrobiło się ponad sto, co grozi koniecznością masowego wybijania zwierząt. Znaliśmy tę ustawę i zagłosowaliśmy nad nią, bo w 99 proc. dotyczyła sprawy krytycznie ważnej – mówi.
Dodaje, że ustawa była procedowana w trybie nadzwyczajnym, co w praktyce uniemożliwiało zgłaszanie poprawek. Problem w tym, że niektórzy posłowie PO nie wiedzieli, że projekt zmieniał też prawo łowieckie. W rozmowie z „Rzeczpospolitą" przyznaje to Paweł Suski, szef Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt.
A to niejedyne podobne przeoczenie. Przed tygodniem pisaliśmy, że w prezydenckiej ustawie o Sądzie Najwyższym, którą 8 grudnia przyjął Sejm, znalazły się przepisy w praktyce uniemożliwiające posiadanie przez wszystkich sędziów w Polsce akcji i udziałów. Opozycja co prawda była przeciw ustawie, ale sędziowie mają do niej żal, że nie zareagowała, gdy kontrowersyjne przepisy dopisano w Sejmie.