Nie milkną wątpliwości dotyczące działań dwóch policyjnych grup specjalnych, które – według audytu przeprowadzonego na zlecenie komendanta głównego policji Zbigniewa Maja – dopuszczały się nadużyć w pracy operacyjnej. Z naruszeniem procedur podsłuchiwały kilkadziesiąt osób, inwigilując również dziennikarzy i ich bliskich.
Prokuratura wystąpiła o kopię audytu. Od jego analizy zależy, czy podejmie wcześniej zamknięte postępowanie, czy też otworzy nowe. Stołeczni śledczy już bowiem w lutym 2015 r. próbowali sprawdzać, czy w KGP działała specgrupa ds. afery podsłuchowej. Wówczas sygnał dała „Gazeta Wyborcza", która napisała, że kierujący MSW Bartłomiej Sienkiewicz miał podejrzewać szefów służb o spisek. Minister miał stworzyć grupę do śledzenia ich. W grupie mieli być m.in. policjanci z BSW. Wtedy skończyło się na postępowaniu sprawdzającym.
Czy prokuratura wiedziała o dwóch tajnych grupach w KGP? – Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Odpowiedź z KGP jest niejawna – ucina Przemysław Nowak, rzecznik prokuratury w Warszawie.
Rola grupy stworzonej w ramach BSW budzi wiele wątpliwości. Nie wiadomo m.in., dlaczego biuro, które ma ścigać przestępców wśród policjantów, inwigilowało cywilów.
Okazuje się też m.in., że o tym, iż BSW wykonuje w sprawie jakiekolwiek czynności, nie wiedziała prokuratura badająca aferę taśmową.