rp.pl: Co właściwie podpisali Trump i Kim?
Marcin Jacoby: Obydwie głowy państwa podpisały deklarację woli dotyczącą denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego i zapewnienia trwałego pokoju w regionie. Co ważne, pierwszy punkt deklaracji zawiera sformułowanie o nawiązaniu „nowych relacji pomiędzy KRLD i USA”, co być może jest najważniejszym elementem tego dokumentu. Normalizacja stosunków pomiędzy tymi krajami, po raz pierwszy od Wojny Koreańskiej, mogłaby otworzyć drogę do trwałego pokoju oraz rozwoju gospodarczego Korei Północnej.
Czyli ten szczyt to przełom?
Zdecydowanie tak. Głowy obydwu państw, które są w stanie wojny od 1950 roku, spotkały się po raz pierwszy. Nie można przecenić wagi takich bezpośrednich kontaktów, które przezwyciężają dotychczasowy impas formuły rozmów sześciostronnych na niższym szczeblu. To przełom symboliczny, prawdziwym sukcesem będzie dopiero wypracowanie i wprowadzenie w życie konkretnych rozwiązań. Na razie mamy tylko deklarację otwarcia i współpracy, za tym muszą iść konkretne działania. Bardzo łatwo będzie zniweczyć wszystko to, co z takim trudem wypracowano, wystarczy jeśli Stany Zjednoczone po raz kolejny zmienią swoją linię działań, co do tej pory robiły już wielokrotnie. Na razie Korea Północna pokazała, że jest gotowa na duże ustępstwa, czas teraz na konkretne czyny po stronie amerykańskiej.
Co zagraża dalszemu procesowi pokojowemu?