W referendum, w którym Irlandczycy głosowali ws. zmian w konstytucji umożliwiających liberalizację przepisów aborcyjnych obowiązujących w tym kraju, 66,4 proc. głosujących opowiedziało się za zmianą obecnego, bardzo surowego prawa antyaborcyjnego dopuszczającego aborcję tylko w przypadku zagrożenia życia kobiety i sankcjonującego nielegalną aborcję karą do 14 lat więzienia.

- To jest tragedia narodowa. Nawet jeżeli to nie jest koniec tej Irlandii świętego Patryka, to z pewnością jest to koniec tej epoki, którą w latach 30. zapoczątkował Éamon de Valera, jego konstytucja i to jest być może koniec I Republiki Irlandzkiej - ocenił Jurek.

Po referendum w Irlandii i po będących jego efektem zmianach w prawie (do końca roku do 12 tygodnia ciąży w Irlandii będzie można przeprowadzać aborcję na żądanie, po konsultacji z lekarzem) najbardziej restrykcyjne przepisy w kwestii aborcji obowiązywać będą w Europie w Irlandii Północnej, na Malcie i w Polsce.

Jurek podkreślił jednak, że to "bardzo fałszywy stereotyp, że była tylko Irlandia, Polska i nic po za tym". Wskazał przy tym na "opór państw Europy Środkowej wobec narzucania genderowej konwencji stambulskiej", który pokazuje, że  "Polska już nie jest liderem nawet w naszym regionie, tylko raczej możemy co najwyżej sympatyzować".

- Pora żebyśmy wrócili do tego szeregu państw, które bronią praw rodziny w Europie Środkowej, takich jak Bułgaria, jak Słowacja, Węgry i inne. Geopolityka cywilizacji chrześcijańskiej się zmienia, ale Irlandia przeżywa tragedię - dodał.