Podobno cały czas jest, podobno jakieś są robione analizy kolejne...
Ja mam wrażenie, że żywi ludzie w kamienicach zapłacą za politykę historyczną Prawa i Sprawiedliwości, i to jest wielki problem.
Jest pani radną, na pewno spotyka się pani z ludźmi, którzy po prostu przychodzą, pytają co robić. I co można powiedzieć, czy jest jakaś ścieżka postępowania, sądowego może, odwoławczego, kiedy ktoś mieszka i boi się, ponieważ te roszczenia nad nim wiszą? Czy jest droga sądowa w tej chwili do tego, żeby ustalić, z inicjatywy lokatora, wspólnoty mieszkaniowej - może samorządu, może samorząd trzeba do tego nakłaniać - jaki jest status roszczeń, jaka jest droga do tego, żeby ustalić, jaka jest sytuacja faktycznie?
Status roszczeń powinien być dostępny w dzielnicy, w urzędzie miasta również stołecznego Warszawy i taką informację obywatel powinien otrzymać. Natomiast cały problem wokół reprywatyzacji przez lata polegał na tym, że mieszkańcy nie byli stroną, miasto nie uznawało się za stronę, nawet w przypadku takich nieruchomości jak Dahlberga właśnie, gdzie miało jedną trzecią udziałów, nie chciało brać jakby odpowiedzialności, za to...
Przyzwalało na to czyszczenie nieruchomości.
Między innymi. Więc tak naprawdę droga sądowa tutaj dla po prostu lokatora nie jest możliwa. Jest możliwe działanie przez urząd. Podobno można też pisać do komisji weryfikacyjnej, na pewno można pisać do członków komisji weryfikacyjnej i na pewno są takie osoby, chociażby w radzie społecznej, które ja osobiście bardzo cenię - z ruchów lokatorskich, ruchów miejskich, które na pewno pomagają również w takich sprawach.
Wracając do warszawskiej polityki, ale tak naprawdę to wcale nie tylko do warszawskiej, bo to jest pewnie problem na lewicy, który się poza stolicę wylewa: na tej liście, krótkiej liście możliwych koalicjantów, nie padła jedna nazwa dobrze pani znana, czyli Sojusz Lewicy Demokratycznej. W sondażach ogólnopolskich SLD ma trzecią pozycję, ma coraz lepsze wyniki, nawet dochodzące do 12 procent. Czy w związku z tym nie szkoda, że nie ma jednego frontu po lewej stronie?
Dobrze byłoby, żeby ten front na listach wyborczych do samorządu warszawskiego jednak polegał - chociażby do rady Warszawy - na osobach, które rzeczywiście coś robią dla Warszawy. Ja jestem radną, trzecią już kadencję, ale w tej kadencji nie widziałam aktywności kolegów i koleżanek z SLD na poziomie miasta stołecznego Warszawy. A jeżeli już, to jakąś incydentalną. Nie mówię o radnych w dzielnicy Mokotów, gdzie jest ich kilkoro i rzeczywiście wykonują dobrą pracę...
Czyli jednak coś robią.
W jednej dzielnicy. Przypomnijmy pani redaktor, ile ich mamy? 18. Jest jeszcze jedna radna dzielnicy Praga-Południe. I tyle. Mamy 18 dzielnic w mieście stołecznym Warszawa. Ja kolegów i koleżanek na radzie miasta stołecznego Warszawy nie widzę.
No dobrze, ale to jest taki powód wynikający z pani doświadczeń z z poglądu sytuacji...
Nie no, to jest powód merytoryczny, tzn. nic nie robi się. I myślę, że trudno potem startować w wyborach...
No dobrze, ale robi się to, że być może SLD poprze po prostu Rafała Trzaskowskiego.
Ale to już jest problem Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który chce się uważać za partię lewicową.
A wasz nie?
Nie, dlatego że ja odeszłam z SLD również z tego powodu, że przez lata my tutaj byliśmy w wspaniałym porozumieniu programowym z Platformą Obywatelską, które koniec końców politycznie, jeżeli chcemy omawiać to politycznie, doprowadziło do uwiądu struktur SLD w Warszawie, bo tego nie można nazwać inaczej.
Ilu radnych może, jeżeli zostanie zawiązana ta koalicja, powiedzmy umownie na lewo od SLD, ilu radnych może wprowadzić, według pani obliczeń? Jakby to mogło wyglądać? Bo przecież prezydent to jedno, ale ważna jest reprezentacja w radzie Warszawy i w dzielnicach.
Rada Warszawy ma 60 osób, będę usatysfakcjonowana, jeżeli taka koalicja mogłaby uzyskać przynajmniej pięciu radnych, dlatego że piątka radnych może założyć klub, a klub już ma zdolność do podejmowania określonych działań. W tej chwili tak jak ja jestem na przykład jedna, to bardzo trudno jest przebić się z różnymi rzeczami, nie tylko dlatego, że jestem jedna i to jest bardzo dużo pracy, ale też dlatego, że formalnie klub ma więcej możliwości.
Mówimy najwięcej o samorządzie, to naturalne, to są pierwsze wybory z serii całego tego wyborczego festiwalu i jest pani stołeczną radną, ale przed nami następne różne, z różnych poziomów biorące się wybory. Parlamentarne pewnie są tymi, które najbardziej wszystkich rozgrzewają, a także do Parlamentu Europejskiego, na końcu tego wszystkiego prezydenckie. Jak w takiej sytuacji prognozuje pani losy polityczne lewicy? Mamy do czynienia w tych tzw. "dużych" sondażach ogólnopolskich właśnie z niezłą pozycją SLD, z niezmienną pozycją Razem, które ma 2-3 punkty, to się nie zmienia i to właściwie jest wszystko.
Oczywiście na ogólnopolskiej scenie to wygląda inaczej, niż w samorządzie. Tutaj ważne są działania podejmowane na poziomie krajowym i podzieliłabym je na dwa rodzaje. Tzn. na pewno jest dobra robota Andrzeja Rozenka, który upomina się o mundurowych w imieniu SLD. I ta inicjatywa bardzo mi się podoba, z różnych względów - i związanych z prawami człowieka, prawami nabytymi i po prostu takimi, że nie należy nigdy nikogo odczłowieczać.
Z ustawy degradacyjnej rząd się wycofał.
Tak, ale nie wycofał się z kwestii emerytalnych i nie wiadomo, co zrobi w sprawie emerytur wojskowych. Jeszcze inna kwestia jest taka, że niestety różne działania, podejmowane przez środowiska kojarzone jakby z lewicą, nie tylko stowarzyszenie jak nasze, czyli Inicjatywa Polska, czy partię Razem, czy partię Zieloni, ale też przez ruchy kobiece, prawda, tutaj mieliśmy bardzo duże pospolite ruszenie, ruchy takie jak Dziewuchy, jak Ogólnopolski Strajk Kobiet...
To jest potencjał, ale chyba trochę niewykorzystany, na razie przynajmniej.
To jest potencjał i podejrzewamy, że w sondażach trochę tej pracy idzie na konto również Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Stąd dosyć wysoka pozycja w sondażach. Ale i tak, powiedzmy sobie szczerze, właśnie to, o czym pani redaktor wspomniała, czyli to, że nie umiemy tak do końca wykorzystać potencjału czy środowisk tzw. kobiecych - też nie lubię tak mówić, ale tak mówi o nich opinia publiczna, więc trzymajmy się tego - czy środowisk świeckich, co usiłujemy teraz zrobić i jakby w ramach różnych organizacji pracujemy nad projektem, o którym mówiła Barbara Nowacka. Mam nadzieję, że dojdzie to wszystko do skutku właśnie z partiami lewicowymi, wszystkimi organizacjami pozarządowymi.
Nie sądzi pani, że rozdzielanie Kościoła od państwa, polityczne, ustawowe, to jest praca nad pięcioma procentami elektoratu?
Myślę, że to jest praca po pierwsze nad sposobem myślenia o Kościele i o relacjach państwo-Kościół. Myślę, że to jest coś, czego oczekuje wiele Polek i Polaków, tzn. realny rozdział państwa od Kościoła, bo my oczywiście mamy akty prawne, które teoretycznie powinny nam to gwarantować. I myślę, że to jest inicjatywa potrzebna. Reakcje na słowa Barbary Nowackiej, propozycję takiej inicjatywy, są bardzo pozytywne. Są sprawy, których już nie da się odkładać na później. Jeżeli jest tak, że poparcie dla projektu Kai Godek już teraz wyraźnie - i tak naprawdę ten projekt przyspieszył w pewnym momencie w obiegu legislacyjnym w Sejmie - wynikało z tego, że po prostu episkopat wprost tak naprawdę nakazał posłom Prawa i Sprawiedliwości dostosowanie się...
Tak, ale teraz znowu raptownie zwolnił, więc może to posłuszeństwo nie jest tak daleko idące.
Bo Prawo i Sprawiedliwość, w przeciwieństwie do episkopatu, jest wybierane przez wyborców i zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo wielki jest opór społeczny przeciwko drastycznym zmianom w prawie dotyczącym aborcji. Nie ma po prostu takiego poparcia społecznego, to jest poparcie na granicy kilkunastu procent, również w sondażach "Rzeczpospolitej".
I tym argumentem na rzecz systemu demokratycznego zakończymy dzisiejszą rozmowę, za którą bardzo pani dziękuję.
Bardzo dziękuję za zaproszenie.