Na pytanie czy "składały się mu ręce do oklasków", gdy słuchał szefa rządu, Miller odparł, że "to zależy, w jakich momentach".

- Jeżeli słyszę np. że każde dziecko ma otrzymać 300 złotych w momencie rozpoczynania roku szkolnego, to dlaczego mam nie klaskać? - pytał.

Jednocześnie Miller ocenił, że "festiwal obietnic" (oprócz jednorazowej wypłaty tzw. wyprawki dla dziecka w wieku szkolnym, w wysokości 300 złotych PiS zapowiedział premię za urodzenie drugiego dziecka, emerytury dla matek co najmniej czworga dzieci oraz obniżkę podatku CIT do 9 proc. i uzależnienie wysokości składki ZUS od dochodu) to efekt "strachu PiS-u przed spadającymi sondażami".

- Po drugie, miała to być manifestacja jedności polegająca na tym, że nieprawdą jest, że pani Beata (Szydło) z panem Mateuszem (Morawieckim) drą koty - dodał Miller.

Wreszcie po trzecie - jak mówił były premier - PiS chciał pokazać, że są pieniądze w budżecie i może je wydać na cele społeczne.