- Cieszy mnie i śmieszy jednocześnie, że czasem udaje się nam doścignąć rzeczywistość, choć siłą rzeczy musimy to robić dużo wcześniej. Ale pewne rzeczy można sobie wyobrazić czy przewidzieć  - skomentował Górski powodzenie serialu "Ucho prezesa". -  Jest tam taka masa wątków, że czasem któryś z nich się sprawdza, co sprawia wrażenie, że jesteśmy prorokami.

- Kiedyś usiłowałem doścignąć rzeczywistość w szczegółach, ale to nie ma sensu. Cytaty, którymi media żyją dzisiaj, za dwa tygodnie, trzy czy miesiąc, bo tyle trwa cykl produkcyjny, są już nieświeże i mało kto pamięta, o co w nich chodzi. Dzieje się tak wiele, że staram się nadążać za pewnymi mechanizmami czy przewidywać, które wątki mogą być aktualne w dłuższej perspektywie - tłumaczył Górski, mówiąc o procesie, jaki towarzyszy pracy nad "Uchem prezesa". .

Górski zapewnił, że głośny ostatnio wątek premii dla ministrów pojawi w cyklu, bo relacje pieniędzy z polityką są bardzo istotne. - Poprzedni rząd wsławił się ośmiorniczkami i wypowiedziami, ile zarabia minister i za ile nie wypada pracować - ten temat na pewno będzie zawsze aktualny - mówił gość programu.

Górski stwierdził, że ze współtwórcami "Ucha prezesa" zastanawiał się nad sejmową wypowiedzią premier Szydło, w której komentowała zasadność przyznania nagród swoim ministrom. - To chyba część większej historii. Są różne doniesienia prasowe: czy prezes naprawdę był z tego zadowolony i naprawdę kazał jej "pokazać pazurki", czy w rzeczywistości był wściekły i prywatnie ją okrzyczał. Ale to tylko część większego wydarzenia, jakim jest zastój tego rządu czy przejście do defensywy - uważa satyryk. Wspomniał o odcinku "Ucha prezesa", w którym ten krzyczy na swoich współpracowników, z których każdy kieruje się własnymi ambicjami.

- Pazurki, które prezes kazał pokazać premier Szydło, pasują do klimatu "Ucha prezesa", podoba mi się, że nie wiadomo, co jest prawdą: czy publiczna deklaracja prezesa, że ją o to poprosił lub nakłonił, czy plotki o tym, że był na nią zły.

Prowadzący przypomniał serię skeczy poświęconych obradom rządu Donalda Tuska, twierdząc, że w pewnym sensie rzeczywistość przerosła kabaret.

- Czasem rzeczywiście trudno sobie wyobrazić rzeczy, które się wydarzają. Na przykład postać premiera Morawieckiego, co do którego kiedyś pojawiały się przesłanki, że pewnego dnia może zostać się premierem. A jednak do tego doszło, a ja obserwuję, jak szybko ten premier zużywa się przez swoją aktywność medialną, czasem niefortunne wypowiedzi - mówił Górski.

Na pytanie prowadzącego, czy fakt, że rzeczywistość przerosła kabaret nie utrudnia życia tym, którzy kabaretem zajmują się zawodowo i artystycznie, Górski przyznał, że rzeczywiście jest to komplikacja. - Chciałbym na przykład zrobić odcinek o wyborach prezydenta Warszawy, ale wciąż nie wiadomo, kto będzie kandydatem PiS na to stanowisko - Patryk Jaki, który zdaje się nie do końca jest tam lubiany, skoro jest człowiekiem Ziobry. Chciałbym zrobić odcinek, jak staje w szranki z Rafałem Trzaskowskim, ale nie wiadomo, czy w ogóle do tego dojdzie.

Robert Górski nie spodziewał się, że po trzech sezonach "Ucho prezesa" będzie cytowane na Wiejskiej czy uważnie oglądane w Pałacu Prezydenckim. - To dość nieprawdopodobne. Ale niedawno był sondaż, jak nasz serial wpływa na wizerunek polityków -  15 proc. uznało, że ociepla wizerunek prezydenta i tyle samo, że wprost przeciwnie. Bardzo mnie to cieszy, że do tej pory nie udało się przypisać tego serialu do żadnej opcji politycznej - mówił Górski. - Sądziłem że to będzie zainteresowanie zbliżone do tego, którym cieszyły się posiedzenia rządu, które czasem pojawiały się w przekazach medialnych, ale pełniło takiej funkcji, jak "Ucho".

Przywołany przez prowadzącego "Adrian" (imię, które w "Uchu Prezesa" nosi prezydent Duda, a które było skandowane m.in. podczas demonstracji w obronie sądów przed Pałacem Prezydenckim - przyp. red.) był według Górskiego protestującym potrzebny jako klucz do nazwania rzeczywistości.

Górski stwierdził, że więcej negatywnych komentarzy spotykało go podczas kręcenia posiedzeń rządu Donalda Tuska. - Wówczas częściej mówiono, że tą satyrą toruję drogę do wygranej PiS, niż teraz, że ją "Uchem prezesa" odbieram, bo tego w sondażach nie widać. Ale środowisko wielkomiejskie, w którym na ogół się obracam, to generalnie zwolennicy Platformy. PO też nie jest w "Uchu" pokazywana zbyt sympatycznie, myślę, że sobie na to zasłużyła.

Górski opowiedział o swoim przypadkowym spotkaniu z Grzegorzem Schetyną, który generalnie gratulował mu serialu. - Ale kto wie, czy reakcje polityków są szczere, czy wygenerowane na potrzeby konkretnej chwili? Ja tego nie wiem, ale myślę, że nasz cykl jest wyrazem pewnego społecznego odbioru polityków, w tym również opozycji.

Robert Górski zapewnił, że Schetyna nie nalegał na większą swoją obecność w serialu. - W rozmowie skupiliśmy się na partii rządzącej - stwierdził Górski.

Gość programu zapewnił, że nie ma bezpośredniego kontaktu z żadnym politykiem i nie robi sobie prasówek w poszukiwaniu szczegółów. - Rozmawiam z wieloma ludźmi, znajomymi, również z rodzicami i docierają do mnie rzeczy, które przechodzą przez sito medialne i zostają na dłużej - mówił Górski. Przyznał, że gdyby zdarzyła się sensacja w rodzaju odejścia prezesa Kaczyńskiego z polityki, to to zdarzenie mogłoby być obecne w "Uchu prezesa" dopiero za miesiąc lub dwa. - Ciągle się boję, że zdarzy się coś, przekreśli nasz serial całkowicie, zapadnie jakaś decyzja, która nas gwałtownie "postarzy".

Twórca serialu przypomniał, że myśląc o następnych odcinkach bardziej stara się skupić na ogólnych mechanizmach, a nie dokładnych cytatach, poprzez serial ilustrować cele strategiczne.  - W warunkach zbliżającej się kampanii wyborczej polityka na pewno znacznie przyspieszy. Nie jestem politologiem ani analitykiem sceny politycznej, jestem szarym obywatelem, który obserwuje politykę na swoje potrzeby i nie żyjąc nią, ma do niej więcej dystansu - mówił Górski. Zapowiedział, że po rekonstrukcji rządu w najnowszym odcinku pojawi się wielu nowych polityków.