Sobotni "Fakt" opisał przygotowania do wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Kuwejcie. "Zabezpieczający wizytę oficerowie BOR nie mogli polecieć, bo MON nie mogło znaleźć maszyny. A jak już ją znalazło, to w locie rozszczelniły się drzwi" - napisał dziennik. "Pilot zaplótł je sznurkiem i zawrócił. Na lotnisku w Powidzu na maszynę czekała straż pożarna i karetki. Udało się bezpiecznie wylądować" - informował "Fakt".

Rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński podkreślił w poniedziałek w radiowej "Trójce", że prezydent był bezpieczny. - Natomiast jeśli były jakieś tam perturbacje techniczne z wcześniejszym wylotem, bo to nie był wylot prezydenta, tylko tzw. ekipy zabezpieczającej, to mogę uspokoić - wszystko zakończyło się dobrze. Ta ekipa wcześniej pojechała, zdążyła przygotować wizytę - mówił.

- Pewna niedogodność techniczna była - przyznał. Pytany, czy doniesienia o "drzwiach na sznurek" są prawdziwie, odpowiedział, że "w to już nie wnikał".

- Po prostu samolot musiał - ten z ekipą zabezpieczającą - wrócić i poleciał kolejny. Ale to też pokazuje, że jednak bezpieczeństwo tutaj odegrało dużą rolę, że jeśli coś się z samolotem dzieje nie tak, to nie ma nic na siłę. Samolot wrócił, poleciał kolejny, ta ekipa poleciała, zabezpieczyła wizytę, dopiero potem, bez żadnych perturbacji poleciał pan prezydent - stwierdził Łapiński.

- Wizyta się odbyła, myślę, że też symbolicznie ważna, bo ci żołnierze są poza granicami kraju, na święta pozostali poza granicami kraju i chyba też im było miło, że prezydent ich odwiedził - podkreślił Łapiński.