Na początku rozmowy prowadzący wywiad red. Jacek Nizinkiewicza zadał pytanie o legendarną taśmę z piosenkami Variété, która została skradziona, razem z innymi przedmiotami, z samochodu jednego z członków zespołu. Materiał był jedynym egzemplarzem, nie był jeszcze wydany, w związku z czym, cała praca muzyka poszła na marne. Szukaliście tej taśmy w jakiś sposób? - Były apele w telewizji, w Teleexpressie, ale taśma nie została odnaleziona - powiedział Kaźmierczak.
Czy po takiej sytuacji nie odczuwa się rezygnacji, że cała praca poszła na marne i nie chce się rzucić kariery muzycznej i pójść do normalnej pracy? - Nie jest to rzecz, która dodaje skrzydeł. Na jakiś czas zahamowało to rozwój zespołu - przyznał Kaźmierczak.
Gość przyszedł do studia "Rzeczpospolitej" w związku z faktem, że zespół Variété wypuścił na rynek niedawno nową płytę, pod tytułem: "Nie wiem". - Nie jest to muzyka komercyjna, grana dla mas - przyznał autor tekstów zespołu. Nie zgodził się jednak ze stwierdzenie, że nową płytę można określić depresyjną. - Ja bym polemizował. Ta muzyka jest wynikiem pewnych olśnień, afirmacji, więc z definicji nie jest to czymś negatywnym - powiedział Kaźmierczak.
Kolejne pytanie dotyczyło polityki i obecnego obozu władzy. Gość powiedział, że nie ma temperamentu publicystycznego, dzięki któremu mógłby pisać piosenki opisujące polityczną rzeczywistość. - Na pewno nie jest to mój świat - mówił o PiS Kaźmierczak. Dodał, że politycy obozu mają spięte twarze.
Nie podobają mu się też niektóre decyzje, które podejmował obecny rząd. - Gdy narzędzia tej demokracji, bezpieczniki, są niszczone, jak Trybunał Konstytucyjny, to można zadawać sobie pytania, czy nie zostaną na przykład zafałszowane wybory - rozważał Kaźmierczak. - Mam wrażenie, że politycy zapomnieli o ludziach.