Opozycja zarzuca rządowi, że ten wykorzystuje fundację powołaną do dbania o dobry wizerunek Polski poza granicami do prowadzenia kampanii partyjnej. Kownacki odrzuca jednak te oskarżenia. Jego zdaniem akcja PFN służy wizerunkowi Polski, który nadszarpnęła opozycja atakująca reformę sądownictwa.
- Kampania jest potrzebna po to, by odkleić gębę, którą opozycja przyprawiła państwu polskiemu. To kampania, która ma pokazać i uświadomić naszym obywatelom, jak konieczne są zmiany w wymiarze sprawiedliwości - mówił wiceszef MON. Kownacki przekonywał też, że za akcję billboardową powinny zapłacić PO i Nowoczesna, bo to one zaszkodziły wizerunkowi kraju, przez co kampania ta była - według Kownackiego - niezbędna.
Szef klubu PO Sławomir Neumann odparł, że fakt, iż doszło do afery billboardowej "jest oczywiste". - To kampania partyjna. W dzień weta prezydenta wobec dwóch ustaw reformujących sądownictwo odbyła się narada w PiS, a dzień później zarejestrowano domenę sprawiedliwesady.pl - podkreślał. Dodał, że była to forma odpowiedzi nie tylko na działania opozycji, ale również rodzaj presji na prezydenta, by przygotowywane przez niego ustawy były jak najbliższe ustawom zawetowanym.
- Nie rozumiem co PiS chce wygrać tą kampanią - przyznał Marek Jakubiak z Kukiz'15. - Problemem jest to, że fundacja (prowadząca kampanię - red.) została powołana do innego celu. Jej środki pochodzą ze spółek skarbu państwa. To są pieniądze, które miały trafić na sfinansowanie walki z "polskimi obozami" śmierci - mówił.
Z kolei Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej przekonywała, że wyborcy PiS "nie wybaczą im tego wałka". - Nawet nasi wyborcy czegoś takiego się nie spodziewali - dodała. - To rozbój w biały dzień. Jak była metoda na wnuczka, tak jest metoda na PFN - podkreślała nawiązując do faktu, że spółki Skarbu Państwa mają przekazać łącznie na kampanię 19 mln złotych.