Zupełnie inaczej jest z Niemcami. Oni o nic się już nie kłócą (nie uwzględniam outsiderów, niszowych intelektualistów). Wspólnie, ponadpartyjnie, przedstawiają Europie i światu upudrowany, a czasem zafałszowany, wizerunek swojego kraju. I narzucają swoje widzenie historii, co w kwestii Trzeciej Rzeszy odbywa się kosztem prawdy i Polski.

Taka smutna refleksja naszła mnie po lekturze we wczorajszej „Rzeczpospolitej" tekstu o Domu Historii Europejskiej w Brukseli, którego autorką jest nasza korespondentka Anna Słojewska, mieszkająca w unijnej stolicy od kilkunastu lat. Wynika z niego, że jest to przedstawienie o historii zachodnioeuropejskiej w reżyserii niemieckich polityków, wspieranych przez asystentów naukowych z innych krajów (w tym jednego, niestety, z Polski).

Najbardziej skandaliczne jest ukazywanie w głównej roli ofiar drugiej wojny niemieckich wysiedlonych i dzielenie się przez Niemców odpowiedzialnością za Holokaust z innymi narodami. Obawialiśmy się centrum wypędzonych w Berlinie, a jego idea przyjęła się w muzeum europejskim w Brukseli. Nie jest to takie dziwne, bo jest ono dzieckiem Hansa-Gerta Pötteringa, byłego szefa Parlamentu Europejskiego. No i polityka niemieckiej CDU, która była i jest schronieniem dla organizacji wypędzonych. Ale, jak dowiedziałem się z tekstu, wielkim zwolennikiem projektu był i późniejszy niemiecki przewodniczący PE Martin Schulz, obecny szef SPD, kreujący się na europejskiego lewicowca z krwi i kości. Jednak w sprawach historycznego wizerunku Niemiec, ich odpowiedzialności za zbrodnie Trzeciej Rzeszy idący, jak widać, ręka w rękę z chadekami.

Ponadpartyjny niemiecki sojusz narzucił UE swoją wizję polityki historycznej. Najwyższy czas, by w Polsce również powstał ponadpartyjny sojusz. Niech się nikomu nie wydaje, że to jest sprawa nieistotna albo że rola polityki historycznej zmaleje. Trzeba ją prowadzić tak jak Niemcy, długofalowo, stanowczo, ale bez pokrzykiwania i niepotrzebnych emocji. Jeżeli to zaniedbamy, jakiś niemiecki rząd, już bez Angeli Merkel, może zażądać od nas odszkodowań wojennych. I nikt w UE nie zrozumie, dlaczego nie chcemy płacić.