We wpisie opublikowanym w 37. rocznicę podpisania w Gdańsku porozumienia z komitetem strajkowym, Lech Wałęsa stwierdza, że "ofiarę zamieniono na oskarżonego", a do pracy w IPN przyjęto "wrogów Solidarności i moich jak (Andrzeja) Gwiazdę czy (Krzysztofa) Wyszkowskiego. Były prezydent dodaje, że ten ostatni "przegrał wszystkie sprawy sądowe za pomówienia i nie wykonuje wyroków sądowych".
"Kiszczak chciał mnie zabić i w ogóle zniszczyć, co jest w dokumentach w IPN, żyją świadkowie" - napisał Wałęsa, według którego dwukrotnie przeprowadzano zamachy na jego życie.
Do pierwszego zamachu miało dojść w 1980 r., gdy w Toruniu ktoś ostrzegł Wałęsę, że przygotowywany jest na niego zamach. "Informuje nas byśmy zawrócili, bo jest przygotowany zamach na moje życie, podaje telefon Prymasa Polski Kardynała Wyszyńskiego. Tu dowiadujemy się, że odwiedził Prymasa sekretarz Biura Politycznego KC (Kazimierz) Barcikowski z pytaniem czy Kościół pomoże w opanowaniu sytuacji po mojej śmierci" - pisze Wałęsa.
O drugim zdarzeniu były prezydent opowiadał także już wcześniej "Z więzienia zostaje wypuszczony więzień na przepustkę, który zabił Milicjanta. Zjawia się w moim domu nie wykonuje zadania zostaje znaleziony powieszony w lesie" - dodaje Wałęsa w swoim wpisie na Facebooku.
"Dziś Kaczyński z Kiszczakiem staje przeciw mnie" - kończy Wałęsa.