Jako szef gabinetu politycznego i rzecznik prasowy Misiewicz miał do dyspozycji samochód służbowy. Funkcję zaczął pełnić w listopadzie 2015 r. Korzystać z pojazdu - dwa miesiące później.

W sumie służbową limuzyną Misiewicz przejechał 95 tys. km, co budżet państwa kosztowało prawie 60 tys. zł - informuje Super Express. Najwięcej na wyjazdy były rzecznik MON wydał w styczniu br. - 7 tys. zł.

MON zaznacza, że paliwo było jedynym wydatkiem. - Umowa zakupu pojazdów obejmowała wszelkie przeglądy, serwisy oraz naprawy bieżące. Taka sama sytuacja ma miejsce, jeżeli chodzi o amortyzację pojazdu, ponieważ zużywane części wymieniane są na bieżąco bez ponoszenia dodatkowych kosztów przez Żandarmerię Wojskową - tłumaczył wiceminister Bartosz Kownacki w odpowiedzi na zapytanie posła Krzysztofa Truskolaskiego z Nowoczesnej.

W maju wiceminister Kownacki informował, że od 16 listopada 2015 do 31 marca 2017 roku, gdy Misiewicz został zwolniony z funkcji szefa gabinetu politycznego, pensja rzecznika wynosiła 12001,24 zł brutto miesięcznie. Składały się na nią: "wynagrodzenie zasadnicze – 6 070,00 zł, dodatek funkcyjny – 1 810,00 zł, dodatek specjalny – 4 121,24 zł".

Po odejściu z MON, jego były rzecznik założył firmę BBM. Łączony był też z Telewizją Republika.