Biedroń pojawił się w Białymstoku w ramach promocji książki "Pod prąd". W rozmowie z mieszkańcami miasta mówił o możliwości startu w wyborach prezydenckich. 

– Nie lubię, kiedy ludzie biją mi brawo i mówią, że mam być prezydentem Polski. Nie czekajcie na mesjasza. Gdybym czekał na mesjasza i liczył, że przyjdzie i zmieni moje życie, że ludzie nie będą robili mi krzywdy za to, że jestem gejem, nie pluli na mnie na ulicy i nie rzucali we mnie kamieniami, tobym się pewnie nie doczekał. Ja zacząłem zmieniać świat od siebie. Łatwiej oczekiwać, że prezydent coś zmieni, że Biedroń zmieni Polskę - powiedział Biedroń.

- Jacek Kuroń miał rację: nie palcie komitetów, budujcie własne. Nie narzekajcie na prezydenta Białegostoku, stwórzcie własny komitet, pokażcie, że macie alternatywę na miasto. Obiecuję wam, że jeśli Kaczyński mnie wkurzy już tak, że nie będę mógł wytrzymać, to stworzę własny komitet i ruszę w Polskę, wystartuję w wyborach i zostanę tym prezydentem - dodał prezydent Słupska.

Mówiąc dalej o decyzjach podejmowanych przez rząd, powiedział, że PiS straci mandat do rządzenia, gdy przekroczona zostanie granica absurdu. - Ludzie nie głosują merytorycznie, ale emocjami i te emocje, ten obciach, jaki robi obecna władza, będzie tak silny, że ta władza się zmieni. Jestem optymistą: zostało jeszcze tylko trochę ponad dwa lata. Spokojnie przeżyjemy - skomentował.

Więcej: Gazeta Wyborcza