To nie żart. A dokładniej – nie mój. I obawiam się, że w ogóle nie miało być śmiesznie... Chodzi o wywiad Jacka Nizinkiewicza z zachodniopomorskim baronem PO Stanisławem Gawłowskim.
„Polacy boją się przyznać, że nie głosują na PiS” – to słowa byłego wiceministra środowiska. Który brnął dalej: „To dobrze zbadane przez socjologów zachowanie obywateli w państwie autorytarnym. Znam przypadki, gdy respondenci woleli skłamać, że głosują na PiS”.
Pewnie chodzi o jakiś urząd, gdzie przyszła nowa miotła i strach wyściubić nosa – pomyślałem. Pewnie zaraz padną argumenty o Misiewiczach na kierowniczych stanowiskach...
A tu zaskoczenie. Otóż sondaże kłamią, bo ankietowani popierający (ale niepopierający!) rząd „nie wiedzieli, kto naprawdę do nich dzwoni i jakie mogą być konsekwencje ich odpowiedzi”.
Czyli kto mógł dzwonić? Policja polityczna, jakieś SB, UB – może od razu KGB? Niewykluczone, gdyż: „W Polsce panuje atmosfera terroru. Jest strach przed władzą, tak jak w reżimach”.