Antoni Macierewicz mówiąc w Monachium na temat agresywnej polityki rosyjskiej wymienił kolejne agresywne kroki Rosji: konflikt w Gruzji w 2008 roku, katastrofę smoleńską z 2010 roku oraz oderwanie Krymu od Ukrainy i kryzys w Donbasie, który rozpoczął się w 2014 roku. "A więc wojna!" - ocenia te słowa Giertych.
Były wicepremier kpi, że jest to zapewne efekt tego, że "widocznie eksperyment z pędzącą na samochodzie brzozą uderzającą w Tu-154 musiał się udać". "I jakież panie Antoni było moje zdumienie, gdy w BBC nie powiedziano żadnego słowa o wojnie (cytowano natomiast jakiegoś wiceprezydenta Pence, który mówiąc o liderach, którzy obalili komunizm wspomniał Reagana, ale pomylił Kaczyńskiego z Wałęsą). Przełączyłem sobie na CNN myśląc: pewnie amerykańskie wojska jądrowe zostaną postawione w stan gotowości. A tam nic. O jakiejś głupiej burzy w Kalifornii mówili, ale o Pana oświadczeniu ani słowa" - ironizuje Giertych.
Były lider LPR pisze następnie, że jest "przerażony sytuacją", w której "nikt nie uznał za istotne bić na alarm, gdy polski minister obrony narodowej informuje publicznie, że nas zaatakowano i że kraje NATO mają obowiązek zareagować na agresję na sojusznika". I sugeruje, że dzieje się tak dlatego, iż "powszechnie, wśród wszystkich tych przywódców zachodu oraz w ważniejszych mediach (Macierewicz) uchodzi za wariata".
Giertych proponuje więc, by szef MON został poddany badaniu lekarskiemu i "udowodnił sceptykom, że jest normalny".
"Dlatego postanowiłem panie Ministrze przeznaczyć aż 10 tysięcy złotych i sfinansować opinię psychiatryczną dla pana (myślę, że gdybyśmy zbiórkę ogłosili to i milion ludzie wpłaciliby). Jeżeli się Pan zgodzi to weźmiemy pięciu profesorów i niech deliberują co tutaj w pana przypadku napisać" - pisze były wicepremier.