Rząd bośniackich Serbów zapowiedział kilka dni temu, że zawiesi kontakty z Wysokim Przedstawiciela Valentino Inzko. Co więcej, lider bośniackich Serbów wzywa do utworzenia Wielkiej Serbii i nie uznaje wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Dodik, m.in. hucznie świętował Dzień Serbskiej Republiki, obchodzony w styczniu. Wyraźnie sprzeciwiała się temu społeczność międzynarodowa.

W związku z jego postawą oraz wypowiedziami, Waszyngton nałożył na niego sankcje, zakazując m.in. przyjazdu na inaugurację nowego prezydenta. Na Kapitolu pojawiła się natomiast jego żona.

Warto zauważyć, że Biuro Wysokiego Przedstawiciela w Bośni i Hercegowinie zostało utworzone w 1995, chwilę po zawarciu porozumienia w Dayton. Jego likwidacji od kilku lat domaga się Rosja. Nie jest tajemnicą, że prezydent Republiki Serbskiej, wspominany już Milorad Dodik, jest człowiekiem Kremla.

Zainteresowanie Moskwy Bośnią i Hercegowiną nie może dziwić. BiH podobnie jak i Serbia nadal nie jest członkiem NATO. Jest zatem okazja do poszerzania wpływów na Bałkanach. Kontakty z Republiką Serbską, wydają się również najłatwiejszą metodą wpływania na całe państwo, a nawet jego destabilizację. Coraz częściej mówi się o rozpadzie Bośni i Hercegowiny. Oddzielenie się Republiki Serbskiej od reszty BiH może skutkować kolejną wojną. W regionie zdominowanym przez Serbów, mieszka bowiem 20-proc. mniejszość bośniacka.

W związku rozwojem sytuacji, w lutym do Bośni przybędzie szef NATO Jens Stoltenberg.