Jędrzej Bielecki powiedział również, że w jego opinii, słowa Trumpa to "miły dialog dla ludzi, którzy są prości" oraz, którzy nie wiedzą jaki jest świat. - Przecież Stany zjednoczone nie zbudowały NATO dlatego, że było to dzieło charytatywne, tylko dlatego, że jest to podstawa potęgi Stanów Zjednoczonych na świecie - zaznaczył i dodał, że zbudowanie NATO było pewną obroną wartości. - Przypomnijmy, że było to budowanie wartości przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Chodziło o obronę przeciwko dyktaturze - mówił.
Jędrzej Bielecki odniósł się również do planów Donalda Trumpa. Mówił o tym, że Trump na stronie Białego Domu, która zmieniła się od razu po przejęciu przez niego władzy, zapowiedział, że będzie domagał się renegocjacji umowy RAFTA z Kanadą i z Meksykiem. - Trump mówi, że jeżeli te kraje się na to nie zgodzą, to wycofa Stany Zjednoczone z tej umowy. To jest nielegalne - podkreślał Bielecki. - Jeżeli prezydent Stanów Zjednoczonych zapowiada, że zrobi coś nielegalnego, to jest to sprawa poważna. I nie chodzi tu o poprawność polityczną tylko o podstawowe wartości. Moim zdaniem to bardzo niepokojące przemówienie - dodał.
Bielecki skomentował także fragment dotyczący obrony. Trump zaznaczał, że będzie dążył do odbudowy potęgi wojskowej Stanów Zjednoczonych. - Porównywał na przykład liczbę samolotów lub liczbę okrętów z końca zimnej wojny. Czyli mówi otwarcie, że chce odbudować tę potęgę, ale sygnalizuje, że punktem odniesienia byłby koniec zimnej wojny - zwrócił uwagę Bielecki. - To jest bardzo ważne, gdyż może oznaczać, że Stany Zjednoczone chcą pójść śladami Rosji, która już od 10 lat taki program forsuje - podkreślał dziennikarz działu zagranicznego "Rzeczpospolitej" i dodał, że Trump na stronie Białego Domu mówi o tym, że należy od nowa zbudować system obrony rakietowej. - Nie wiadomo, co konkretnie to oznacza w tym przypadku, ale jest to bardzo ciekawy sygnał - powiedział Jędrzej Bielecki.
Bielecki powiedział również, że ciekawa jest także pierwsza decyzja, jaką podjął Donald Trump po wejściu do gabinetu owalnego w Białym Domu. Pierwszą rzeczą, którą Trump zrobił było podpisanie dekretu o częściowym zlikwidowaniu systemu „Obama Care”. - Mówił, że od tej pory instytucje państwa powinny w minimalnym stopniu dokładać się do tego oraz, że to powinien być początek całkowitej likwidacji tego systemu - powiedział Bielecki i zaznaczył, że godzinę wcześniej Donald Trump mówił, że występuje w roli tego, kto odda władzę biednym Amerykanom. - System zbudowany przez Obamę to jedyna nadzieja dla 20 milionów najbiedniejszych Amerykanów, żeby mieć jakiekolwiek zabezpieczenie zdrowotne i 30 milionów, którzy nadal nie mają takiego zabezpieczenia, ale być może dzięki „Obama Care” by je mieli. Dodatkowo, jest jeszcze 100 milionów Amerykanów, którzy mają niepełne ubezpieczenie zdrowotne, czyli takie, które jeśli coś poważnego im się stanie, mogą zbankrutować i narażeni są na ogromne koszty - mówił. - Trump zlikwidował to od razu, nie mówiąc, co będzie dalej. To stawia w pewnej perspektywie jego retorykę sprzed Kapitolu - dodał.
Jędrzej Bielecki mówił także o widocznej różnicy pomiędzy liczbą ludzi, którzy przyszli na pierwszą inaugurację Baracka Obamy a Donalda Trumpa. - Na inauguracji Obamy było wielokrotnie więcej ludzi. To widać na zdjęciach i danych, a administracja Trumpa idzie w zaparte mówiąc, że to była największa liczba osób, jaka kiedykolwiek była na tego rodzaju wydarzeniu oraz, że to media pokazują to w ten sposób - powiedział Bielecki. - Pierwsze dni są dość niepokojące - dodał.