Balcerowicz zauważył z przekąsem, że Morawiecki jest "pierwszym znanym mu ministrem finansów mającym gorący romans z budżetem". To reakcja na słowa wicepremiera, który stwierdził, iż "jest zakochany w budżecie".

Były wicepremier ocenia budżet negatywnie. Jego zdaniem "w najlepszym wypadku spowoduje on wzrost długu publicznego z 53,7 do 55 proc. PKB".

Balcerowicz stwierdził też, że budżet jest "optymistyczny" i napięty. Tymczasem, jak zauważył, obsługa długu Polski jest za rządów PiS coraz droższa, a poza tym wystarczy, by "wzrost w globalnej gospodarce był wolniejszy, np. w Chinach", a skutki tego odczuje też polska gospodarka.

- Nagle może okazać się, że będzie dużo mniej dochodów. A co z wydatkami? Czy wtedy dług publiczny będzie narastać z fatalnymi konsekwencjami dla Polski? - pytał Balcerowicz. Dodał, że deklaracje o "miłości do budżetu" nie zastąpią odpowiedzi na te pytania.

- Żaden odpowiedzialny polityk nie narażałby własnego kraju proponując taki budżet, który jest taki napięty - podsumował były wicepremier.