Na sześć tygodni przed prawyborami Republikanów mer Bordeaux i były premier Alain Juppé coraz bardziej wyprzedza Nicolasa Sarkozy’ego. Może już liczyć na 39 proc. poparcia w pierwszej turze wobec 33 proc. dla byłego prezydenta. W drugiej turze, która rozegra się 27 listopada, Juppé dosłownie miażdży swojego oponenta, uzyskując 59 proc. głosów wobec 41 proc. dla Sarkozy'ego – wynika z sondażu przeprowadzonego przez agencję badania opinii publicznej TNT.
– Od sierpnia Juppé zyskał w pierwszej turze 5 pkt procentowych, a Sarkozy stracił 1 pkt proc. Jego twarda kampania przypomniała Francuzom, jakim kontrowersyjnym był prezydentem do 2012 r. Co czwarty wyborca Juppégo mówi nam, że odda swój głos nie dlatego, że lubi tego akurat kandydata, ale żeby Sarkozy nie dostał się do Pałacu Elizejskiego – mówi „Rz” Edouard Lecerf, dyrektor polityczny TNT.
Republikanie, główna partia konserwatywna Francji, która przejęła schedę po ugrupowaniach tworzonych przez generała de Gaulle’a, organizuje prawybory po raz pierwszy. Pomysł zrodził się, aby umiarkowana prawica zjednoczyła się za jednym kandydatem w starciu z coraz bardziej popularną Marine Le Pen. Ale efekt znacznie przerósł oczekiwania.
– Aż 90 proc. Francuzów jest przekonanych, że kto wygra prawybory, zdobędzie też Pałac Elizejski – mówi Lecerf.
W prawyborach może wziąć udział każdy obywatel Francji, który zadeklaruje, że „jest sympatykiem prawicy lub centrum” (nie musi w żaden sposób tego udowodnić) i wpłaci 2 euro. Sarkozy liczył, że przy tej okazji zmobilizuje się zasadniczo tylko twardy elektorat prawicy, jego zwolennicy. Właśnie z myślą o nich lansował tak kontrowersyjne pomysły, jak prewencyjne pozbawienie obywatelstwa islamistów czy karanie więzieniem tych, którzy regularnie odwiedzają portale internetowe radykalnych ugrupowań. Liczył, że w ten sposób zmobilizuje własnych zwolenników.