Rokita dodał, że "nie lubi rozhisteryzowanych tłumów" i woli dyskusje, w których sięga się po racjonalne argumenty. - Tłum, który ulega demagogom, to nie w moim guście - podkreślił.
Były polityk PO wyraził też przekonanie, że "jeśli UE przetrwa" to "nic nie wskazuje na to, aby Polska miała przestać być jej istotną częścią". - Mam więcej wątpliwości co do tego, czy UE przetrwa niż do tego czy Polska będzie w UE - zaznaczył.
Pytany o eurosceptyczne wypowiedzi niektórych polityków PiS (powołanie zespołu parlamentarnego mającego ocenić bilans zysków i strat Polski w UE, sugestie eurodeputowanego Zdzisława Krasnodębskiego, że być może w Polsce trzeba będzie rozpisać referendum ws. przyszłości Polski w Unii - red.) Rokita wyjaśnił, że "PiS ma sporą grupę elektoratu, który ze względów ideologicznych jest do UE niezbyt przyjaźnie nastawiony, uważając że Unia walczy z religią". - PiS będzie zabiegał o tych wyborców i będzie podtrzymywał skrzydło niechętne UE w swoim obrębie - dodał.
Polityk przypomniał jednocześnie, że w latach 90-tych i na początku XXI wieku Lech i Jarosław Kaczyńscy "byli radykalnie za wstąpieniem do UE, tak jak wcześniej byli za wstąpieniem do NATO". Dodał, że wynikało to ze względów geopolitycznych - obecność w UE i sojusz z USA miały być gwarancją bezpieczeństwa Polski. Zdaniem Rokity to się nie zmieniło.
Jednocześnie - ja zauważył Rokita - "PiS chce na użytek polskich wyborców podkreślać, że mając wybór między brukselskim dyktatem a interesem narodowym, wybiera interes narodowy".