Roszczenie reprywatyzacyjne nie jest nieruchomością – twierdzi Ministerstwo Finansów. Przy jego sprzedaży nie można więc zastosować korzystnych zasad rozliczenia.
Jedna trzecia dla skarbówki
– Może się to okazać niemiłą niespodzianką dla osób, które zarobiły na roszczeniach – mówi doradca podatkowy Grzegorz Gębka. – Po pierwsze, sprzedawca nie uniknie podatku przy transakcji, do której doszło po upływie pięciu lat od nabycia. Po drugie, nie przysługuje mu zwolnienie z PIT w razie przeznaczenia pieniędzy na cele mieszkaniowe. Po trzecie, płaci podatek według skali. Zważywszy na to, że chodzi o duże sumy, będzie to z reguły 32 proc. (zamiast 19 proc. jak przy zbyciu nieruchomości) – tłumaczy Grzegorz Gębka.
Konrad Turzyński, doradca podatkowy w kancelarii KNDP, dodaje, że przychód ze sprzedaży roszczenia można pomniejszyć o koszty jego nabycia.
– Często sprzedawca otrzymuje je w spadku albo darowiźnie. Wtedy nie naliczy kosztów i zapłaci podatek od całej kwoty uzyskanej ze sprzedaży. Często więc prawie 1/3 musi oddać fiskusowi. Podobny skutek może być przy zakupie po niskiej cenie – mówi Turzyński.
Dlaczego sprzedaży roszczeń nie można rozliczyć tak jak domu czy mieszkania? Przepis mówiący o korzystnym opodatkowaniu (czyli art. 10 ust. 1 pkt 8 lit. a)–c) ustawy o PIT) nie wymienia roszczeń do nieruchomości – podkreśliło Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na pytanie zadane przez „Rzeczpospolitą". Są to prawa majątkowe rozliczane na podstawie innego paragrafu (art. 10 ust. 1 pkt 7 ustawy o PIT).