Naczelny Sąd Administracyjny uwzględnił skargę kasacyjną podatników, którzy spierali się z fiskusem o zakres ulgi rehabilitacyjnej.
Konkretnie chodziło o wydatki związane z używaniem samochodu do dojazdów na niezbędne zabiegi leczniczo-rehabilitacyjne. Małżonkowie we wspólnym zeznaniu rocznym za 2011 r. odliczyli pełny limit 2280 zł przewidziany dla wydatków związanych z dojazdem na nie.
Fiskus przyjrzał się zeznaniu małżonków i uznał, że podatnicy odliczyli za dużo. W ocenie urzędników w spornym przypadku do wydatków zaliczanych do ulgi rehabilitacyjnej należą tylko wydatki na paliwo do samochodu. Tymczasem małżonkowie w PIT rocznym odliczyli także wydatki związane z eksploatacją auta, m.in. na ubezpieczenie OC oraz remonty. Fiskus podkreślił też, że 2280 zł jest górną granicą możliwych do odliczenia wydatków poniesionych przez podatnika na używanie własnego samochodu osobowego. Nie jest to zaś swoisty ryczałt.
Do wyliczenia przysługującej kwoty odliczenia urzędnicy przyjęli konieczną do przebycia na zabiegi drogę, średnie spalanie dla takiej marki i typu samochodu, i stosowaną na stacjach benzynowych cenę paliwa.
Podatnicy nie zgadzali się z taką wykładnią przepisów. W skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi przekonywali, że z przepisów w żaden sposób nie wynika ograniczenie wydatków kwalifikowanych jako poniesione na używanie samochodu osobowego jedynie do kwot na paliwo zużyte w związku z koniecznym przewozem na niezbędne zabiegi leczniczo-rehabilitacyjne.