Zła wiadomość dla miłośników ubijania interesów przy stoliku. Skarbówka wyrzuca z podatkowych kosztów alkohol. To kolejny zwrot akcji w sprawie rozliczania firmowych spotkań.
– Przez wiele lat skarbówka z góry kwestionowała wydatki na trunki. Dwa lata temu zaczęła akceptować rozliczanie ich w kosztach – mówi doradca podatkowy Tomasz Piekielnik. – Teraz znowu zmieniła zdanie.
Przekonała się o tym spółka, która chciała rozliczyć w podatkowych kosztach wydatki na biznesowe spotkania z kontrahentami oraz przedstawicielami niemieckiej centrali firmy. Czasami jest na nich serwowane wino lub piwo. Ale jedynie jako dodatek do posiłku, np. lampka wina do włoskich specjałów. Spółka argumentowała, że to przejaw dobrych obyczajów handlowych.
Nie ma związku z przychodem
Fiskus kazał jednak wyrzucić alkohol z rozliczenia. Uznał, że wydatki na wino i piwo nie mają związku z przychodami spółki, a poza tym należy je zaliczyć do wyłączonej z kosztów reprezentacji (czyli działań mających na celu jedynie poprawę wizerunku firmy).
– Trudno się z tym zgodzić, bo przecież spotkania z kontrahentami są częścią działalności gospodarczej. A dobry obiad i lampka wina pozytywnie wpływają na wzajemne relacje – mówi Arkadiusz Łagowski, doradca podatkowy, menedżer w firmie doradczej Grant Thornton. Dodaje, że w wielu kulturach, np. w państwach z południa czy wschodu Europy, negocjacje handlowe mają na celu lepsze poznanie kontrahenta i alkohol jest czymś zupełnie normalnym. Nie powinien być kwestionowany przez fiskusa, oczywiście jeśli są to rozsądne ilości.