Irena Lasota: Życzenia noworoczne

Ludzie składają sobie nawzajem życzenia noworoczne i podejmują rezolucje. Chciałabym sobie sama zażyczyć czegoś paradoksalnego w nadchodzącym roku. Mniejszej i większej wolności.

Aktualizacja: 30.12.2017 20:36 Publikacja: 29.12.2017 23:01

Irena Lasota: Życzenia noworoczne

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Przede wszystkim wolności, ale nie takiej przez wielkie W, ale małej, skromnej wolności od otaczających mnie przedmiotów, od różnorakich przepisów i zgiełku informacyjnego. Oczywiście sami zwalamy sobie na głowę większość problemów. To był mój wybór, żeby mieć iPhone'a, ale nigdy nie chciałam obdarzyć go taką kontrolą nade mną, jaką sobie wywalczył. Nie jestem nawet pewna, czy mój iPhone pośle ten felieton, jeśli go nie zaakceptuje. On wie lepiej ode mnie, co chcę zrobić. Szukam adresu parku w Seattle, a On wysyła mnie do restauracji Central Park.

On mi przypomina o urodzinach ludzi, których nie znam, i wysyła na spotkania, na które nie mam ochoty pójść. On chce, żebym się przyjaźniła z Siri, choć ta idiotka nie rozumie mojego akcentu w żadnym języku (poza przekleństwami). Ostatnio iPhone się uparł, że moim hasłem, by go otworzyć, musi być odcisk linii papilarnych mojego palca. Tłumaczę mu, że nie mam już użytecznych odcisków palców, chciałabym mu nawet przedstawić na to dowody, ale nie wiem, jak to zrobić. Może gdy przeczyta ten felieton, to zrozumie i przestanie mnie dręczyć.

O tym, że nie mam funkcjonalnych odcisków palców, przekonałam się kilka lat temu, gdy komputery Homeland Security okazały się wobec nich bezradne, a zażenowany oficer powiedział, że to się zdarza, zwłaszcza u osób starszych i zwłaszcza u kobiet. Odciski palców z czasem się ścierają. Pewnie od ciągłego zmywania i prania. Jak oni w końcu złapali tego Osamę bin Ladena, przechodzi moje pojęcie. Chyba że zdradził go jego własny iPhone.

Mój iPhone ostrzega mnie bez przerwy, że wszyscy sprzysięgli się przeciwko mnie i tylko czyhają na informacje na mój temat. Zaraz po takim ostrzeżeniu próbuje wyciągnąć ze mnie wszystkie możliwe numery kont bankowych, kart kredytowych i haseł, obiecując zakodować je tak głęboko, że i ja ich nie znajdę. Niedługo potem jednak wpisuje do mojego kalendarzyka wszystkie informacje, które wyciąga z cudzych iPhone'ów.

iPhonie! Noworoczne życzenie dla nas obojga: odczep się ode mnie. Bądź moim sługą, a nie moim panem, a najlepiej bądź po prostu telefonem. Oddaj mi moją wolność.

Kiedyś uważano, że wolność to możliwość wyboru. W dzisiejszym świecie jest na odwrót. Konieczność dokonywania wyboru na każdym kroku zabiera czas, mąci mi w głowie i ogranicza moją wolność. Na przykład prosta sprawa mydła. Stoję otępiała przed półką, na której są setki mydeł: jedno do mycia rąk w kuchni, drugie do mycia rąk w łazience, trzecie do mycia rąk w wannie, a inne jeszcze pod prysznicem. A ja lubię mydło Pears i nie mam pojęcia, do której kategorii je zapisano.

Czasami lubię pokaprysić, ale bez przesady. Chciałabym móc czasami nie wytężać umysłu i wzroku i zamówić zwykłą czarną herbatę z cytryną. I tak te w torebkach smakują tak samo, ale ja muszę się wytężać, czy chcę Breakfast, Afternoon czy Evening, z kofeiną czy bez, a może z miętą czy wanilią. Czasami ogarnia mnie tęsknota nie tylko za okresem, gdy wybór był ograniczony na przykład do mięsa z kością lub bez kości – z nienazwanego zwierzęcia, twarogu za 12 albo 24 zł, chleba dzisiejszego lub wczorajszego – ale też gdy w ogóle nie było wyboru. Dobrze ilustruje to przykład mojej ciotki w Czeboksarach (kiedyś w Związku Sowieckim), która znalazła się tam w 1944 r. po obozie, bezzębna, i chciała zamówić sztuczną szczękę. Dentysta (a może po prostu miejscowy ślusarz) wpakował jej coś do ust i gdy ona nieśmiało powiedziała, że nie pasuje, on zdziwiony i zirytowany powiedział: „Nie nrawitsa? Niet problema, slieduszczij wazmiot" („Nie podoba się? Nie szkodzi, następny weźmie").

Wolności! (przez małe w) – na jakie to manowce nas wyprowadziłaś!

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Przede wszystkim wolności, ale nie takiej przez wielkie W, ale małej, skromnej wolności od otaczających mnie przedmiotów, od różnorakich przepisów i zgiełku informacyjnego. Oczywiście sami zwalamy sobie na głowę większość problemów. To był mój wybór, żeby mieć iPhone'a, ale nigdy nie chciałam obdarzyć go taką kontrolą nade mną, jaką sobie wywalczył. Nie jestem nawet pewna, czy mój iPhone pośle ten felieton, jeśli go nie zaakceptuje. On wie lepiej ode mnie, co chcę zrobić. Szukam adresu parku w Seattle, a On wysyła mnie do restauracji Central Park.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków