Slobodan Praljak nie jest zbrodniarzem wojennym. „Odrzucam z pogardą wasz wyrok" – po tych słowach siwobrody generał wychylił zawartość wyciągniętego naprędce flakonika i usiadł. Nikt nie zwrócił na to większej uwagi, a sędzia zaczął odczytywać sentencję wyroku następnemu skazańcowi. Jednak gdy po chwili generał Praljak przyznał, że wypił truciznę, poruszenie w sali sądowej przerwało ogłaszanie werdyktu. – OK. We suspend the curtains (dosł. „zawieszamy zasłonę") – powiedział sędzia, machając ręką. Widać nie docenił powagi oświadczenia podsądnego. Jednak niedługo po odprowadzeniu do karetki Praljak już nie żył. Sekcja zwłok wykazała obecność cyjanku potasu.
Następnego dnia parlament Chorwacji zarządził minutę ciszy dla uczczenia pamięci generała. Prezydent Kolinda Grabar-Kitarović, która dowiedziawszy się o śmierci Praljaka przerwała oficjalną wizytę w Islandii, nazwała samobójstwo ciosem w serce chorwackiego narodu. Większość Chorwatów uważa zmarłego za bohatera, a wyrok 20 lat więzienia – wydany w 2013 r. przez haski Międzynarodowy Trybunał Karny dla Byłej Jugosławii i podtrzymany obecnie – za rażącą niesprawiedliwość. Są też tacy, którzy twierdzą, że generał został ukarany słusznie, ale w klimacie, jaki po śmierci Praljaka zapanował w Chorwacji, publiczne głoszenie podobnych poglądów wymaga odwagi.
Zbój Madej z trzema fakultetami
Niezależnie od oceny wyroku samobójczy protest świadczy o determinacji człowieka, który od dłuższego czasu zabiegał o oczyszczenie z jednego z najcięższych możliwych zarzutów – popełnienia zbrodni wojennych. Praljak targnął się na własne życie w momencie, gdy odsiedział już większość kary. W 2004 r. generał, który po przejściu w stan spoczynku od dziewięciu lat robił karierę w biznesie, zgłosił się dobrowolnie do dyspozycji sądu w Hadze. Wydany cztery lata później akt oskarżenia zarzucił mu uczestnictwo w „zorganizowanym związku przestępczym" składającym się z sześciu wysokiej rangi polityków i wojskowych Chorwacji oraz Herceg-Bośni.
Chorwacja, republika związkowa Jugosławii, ogłosiła niepodległość w 1991 r., co w rok później doprowadziło do wojny i rozpadu federacji. W odróżnieniu od niej Herceg-Bośnia, państewko wykrojone na obszarach bośniackich zamieszkanych przez Chorwatów, nie zyskało uznania społeczności międzynarodowej i faktycznie przestało istnieć w 1995 r. Wtedy to na skutek porozumienia zawartego w amerykańskim Dayton trzy walczące ze sobą strony konfliktu – Serbowie, Chorwaci oraz muzułmańscy Bośniacy – zawarły pokój w ramach sfederowanej Bośni i Hercegowiny (BiH).
Głównym oskarżonym o udział w owym „zorganizowanym związku przestępczym" został Jadranko Prlić, czołowy polityk Chorwackiej Rady Obrony (HVO), której podlegały siły zbrojne Herceg-Bośni. Praljak był tam szefem sztabu przez kilka wojennych miesięcy 1993 r. W tej wojnie HVO popełniło wiele zbrodni na ludności cywilnej oraz jeńcach wojennych, w jednym i drugim wypadku – głównie na muzułmanach. Praljakowi, podobnie jak innym oskarżonym, zarzucono, że nie zapobiegł okrucieństwom popełnianym przez podwładnych. W kilku wypadkach obwiniono go o bezpośrednie sprawstwo.