Krytykował pan pomysł wysłania sześciolatków do szkół.
Myśmy też rozważali edukację sześciolatków, ale świadomie tego zaniechaliśmy. Reforma stałaby się wówczas bardzo droga. Poza tym tworzenie nowych szkół – gimnazjów – było skomplikowaną operacją logistyczną, a dokładanie do tego sześciolatków jeszcze bardziej skomplikowałoby ten proces. Nie ukrywam, że miałem wątpliwości co do tego rozwiązania. Uważam, że zerówki w przedszkolu to świetne rozwiązanie. Nie ma potrzeby posyłać takich maluchów do szkół.
Teraz krytykuje pan PiS za plan likwidacji gimnazjów.
Tak, bo uważam, że reforma roku 1999, mimo psucia, się sprawdziła. Nie bez powodu w większości europejskich krajów jest właśnie ten szczebel nauczania. Uczniowie dzięki gimnazjom o rok dłużej są objęci powszechnym kształcenie ogólnym. Gdyby moja reforma nie została zepsuta (szczególnie przez minister Krystynę Łybacką), gdyby gimnazja nie były łączone z podstawówkami, to dzisiaj minister Anna Zalewska nie dałaby rady tak łatwo ich likwidować.
Ostro atakuje pan obecną minister edukacji.
Ponieważ ona często mija się z prawdą. Posługuje się nieprawdziwymi danymi na temat gimnazjów, np. twierdzi, że jej reformę popierają rektorzy, a to nieprawda. Rektorzy mieli duży udział w przygotowaniu i wprowadzeniu mojej reformy, to dzięki nim można było uznać maturę za egzamin wstępny na studia. Moim zdaniem to, co robi minister Zalewska, jest działaniem na szkodę naszego kraju i powinna za to stanąć przed Trybunałem Stanu. Siedem lat temu chwaliła moją reformę. Do dzisiaj można zobaczyć nagranie na YouTubie. A teraz okazuje się, że wszystko jest złe. Znam kilku posłów PiS, którzy są krytyczni wobec reformy Zalewskiej, ale nie odważyli się zagłosować przeciwko temu projektowi. Polityka jest okrutna, a w obecnej formie nie do zaakceptowania dla człowieka mającego minimum przyzwoitości. Nie można się przyznać do porażki, trzeba kłamać, najlepiej w żywe oczy, traktować kolegów i współpracowników absolutnie instrumentalnie. Pani Zalewska jest takim rasowym politykiem.
Przecież sympatyzował pan z PiS. Stracił pan sympatię do tej partii?
Sympatyzowałem i jeszcze do końca nie tracę tej sympatii, bo to jest jedyna partia na naszej scenie politycznej, w której odnalazłem swoje wartości konserwatywne.
Platforma Obywatelska też twierdzi, że jest partią konserwatywną pod względem światopoglądowym i liberalną gospodarczo.
Gdyby tak było, to byłbym jej wyborcą. Ale widzę głownie czystą hipokryzję. W tym środowisku wartością jest poprawność polityczna i relatywizm wszystkich ważnych dla mnie wartości.
Politycy PO jeździli do Łagiewnik na rekolekcje wielkopostne.
To były incydenty, które już dawno poszły w zapomnienie. Konserwatywno-liberalnej partii na naszym rynku politycznym nie ma. To jest w dużej mierze zasługa mediów, które są dominujące na naszym rynku medialnym, światopoglądowo wręcz libertyńskie, do tego stopnia, że podważają korzenie naszej cywilizacji judeochrześcijańskiej, która monoteizm i prawo naturalne wzięła z judaizmu, filozofię od Greków i dołożyła do tego prawo rzymskie. Tak się ukształtowała nasza kultura i cywilizacja. Idea uniwersytetu i szkoły powszechnej to idee Kościoła katolickiego. Przecież oświata ma swój początek w szkółkach parafialnych. Katolicyzm nigdy się nie bał nauki.
Z powodu tej bliskości z Kościołem popierał pan PiS?
To nie jest kwestia bliskości, to raczej zgodność wyznawanych wartości, uwierzyłem, że polityka PiS będzie w zgodzie z nimi. Niestety, na przykładzie sposobu działania minister Zalewskiej widzę himalaje hipokryzji. Obawiam się, że gdy tylko pojawią się trudności, PiS odstawi wartości konserwatywne na boczny tor. Bardzo to przeżywam. Będzie gnicie, szukanie pokrętnych rozwiązań. To samo było w Unii Wolności, AWS, Platformie Obywatelskiej. Najłatwiej na ołtarzu polityki złożyć wartości.
Co jest sygnałem, że wartości idą w odstawkę? Odrzucenie ustawy antyaborcyjnej przygotowanej przez stowarzyszenie Ordo Iuris?
Absolutnie nie. Przecież to zrobiono na złość PiS. Jarosław Kaczyński zachował się racjonalnie w tej sprawie. Wypracowano przed laty kompromis i tego powinniśmy się trzymać. Ale przykłady odstawiania tych wartości widzę chociażby w postawie minister Zalewskiej, która z trybuny sejmowej mówiła, że istnieją opracowania dowodzące, iż gimnazja się nie sprawdzają. Nie ma takich opracowań. Czy może być coś bardziej antychrześcijańskiego niż jawne kłamstwo? Ciężko mi zaakceptować fakt, że pracę tysięcy nauczycieli niszczy teraz minister Zalewska razem z tymi, którzy reformę roku 1999 uchwalali i wprowadzali, a reformy bronią ówcześni jej przeciwnicy. To nie jest polityka definiowana jako działanie na rzecz dobra wspólnego.
— rozmawiała Eliza Olczyk (dziennikarka tygodnika „Wprost")
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95