„Jej picie złe pociąga skutki”. Zanim wszyscy pokochali kawę

Kawa z trudem torowała sobie drogę na polskie stoły. Jeszcze w XVIII wieku posądzano ją o wywoływanie „febr suchotnych, niepłodności i chorób uporczywych, a prawie zawsze śmiertelnych". Wiele wody musiało w czajniczkach upłynąć, zanim powszechnie przekonano się do jej zalet.

Publikacja: 01.12.2017 14:00

„Pod niebieską butelką” – pierwsza w Wiedniu kawiarnia, którą otworzył niejaki Georg Franz Kolschitz

„Pod niebieską butelką” – pierwsza w Wiedniu kawiarnia, którą otworzył niejaki Georg Franz Kolschitzky, wcześniej znany jako Jerzy Franciszek Kulczycki

Foto: Wikimedia Commons, domena publiczna

Turcy mają tu pewien napój koloru czarnego. Pije się go dużymi łykami po posiłku oraz małymi łyczkami w towarzystwie przyjaciół" – relacjonował w 1580 r. swą podróż Prosper Alpino z Padwy. To pierwsza europejska wzmianka o kawie.

Kawa pochodzi z Etiopii. 3000 lat temu tamtejsi koczownicy z regionu Keffa zbierali czerwone ziarna, obtaczali je w zwierzęcym tłuszczu i takimi kulkami posilali się podczas długich przemarszów, gdy nie było warunków do przyrządzania posiłków. W jaki sposób kawa dotarła do Arabii – historycy jeszcze nie odkryli. Natomiast legenda głosi, że pasterz Kaldi prosił o pomoc imama, gdyż jego kozy nie dawały mu spać, beczały, stawały dęba i się bodły. Imam nie przywołał ich do porządku, przeciwnie, gdy zobaczył, że podskubują małe czerwone owocki z wielkiego krzewu, zebrał ich garść, ugotował, a płyn wypił. Skutek był taki, że podobnie jak kozy, poczuł się pełen werwy, założył szkołę religijną, w której wierni odbywali długie nocne czuwania modlitewne, czerpiąc siłę z mocnej kawy.

Ile jest prawdy w legendzie? Prawdopodobnie ziarno kawy. Ar-Razi, perski lekarz z IX wieku, w encyklopedycznym dziele medycznym wymienił dobroczynne efekty ich spożywania. W jego ślady poszedł słynny arabski lekarz Awicenna w X wieku, polecał kawę jako remedium na odrę i kamienie nerkowe.

Kawa, po arabsku qahwah, na tym etapie była prawdopodobnie prymitywnym napojem, bowiem dopiero w XIII stuleciu pojawiły się wzmianki o suszeniu ziaren na słońcu, a potem paleniu ich na węglu drzewnym. Wielka kariera qahwah zaczęła się w Adenie (dziś miasto w Jemenie nad Zatoką Adeńską). W 1454 r., gdy tamtejszy mufti powędrował na pielgrzymkę do Afryki, Etiopowie wyleczyli go czarnym napojem z jakiegoś paskudnego choróbska. Mufti uznał, że jest w tym palec boży, Allah chce, aby qahwah stała się „winem Arabii".

Z piekła rodem

W XVI i XVII wieku Europa po raz pierwszy zetknęła się z pewnymi roślinami, które z czasem miały nabrać olbrzymiego znaczenia odżywczego i kulturowego. Są nimi: ziemniak, tytoń, kakao, herbata i kawa. Tę ostatnią rozpowszechnił w Europie najpierw w Paryżu poseł turecki, który urządzał u siebie przyjęcia ze wschodnim przepychem. Dwór Ludwika XIV przejął ten zwyczaj i razem z modą zaszczepił go dalej. W stolicy Francji powstają pierwsze kawiarnie, które mają tak wielkie powodzenie, że na początku XVIII wieku w Paryżu na 600 tys. mieszkańców było ich już 300 – podaje prof. Władysław Szumowski w swojej niedoścignionej „Historii medycyny".

W drugiej połowie XVII wieku powstają francuskie plantacje kawy na Saint-Domingue, angielskie na Jawie, portugalskie w Brazylii. Niebotycznie wzrastają dostawy kawy do Europy, w połowie XVIII stulecia wynoszą 33 tys. ton rocznie, dwa razy więcej niż pół stulecia wcześniej.

Ale w XVII wieku, w stuleciu, w którym kawa robi europejską karierę, w Polsce jeszcze nie jest znana. Jan Andrzej Morsztyn w 1670 r. utyskiwał po podróży zagranicznej, podczas której między innymi odwiedził Maltę:

W Malcieśmy, pomnę, kosztowali kafy,

Trunku dla baszów, Murata, Mustafy

I co jest Turków, ale tak szkaradny

Napój, jak brzydka trucizna i jady,

Co żadnej śliny nie puszcza na zęby,

Niech chrześcijańskiej nie plugawi gęby...

W najstarszej polskiej książce kucharskiej „Compendium ferculorum albo zebranie potraw" Stanisława Czernickiego, kuchmistrza Lubomirskich, wydanej w 1682 r., kawy jeszcze nie ma, podobnie jak w wydanej w 1686 r. radziwiłłowskiej książce kucharskiej „Moda bardzo dobra smażenia różnych konfektów". Pojawia się dopiero w „Kucharzu doskonałym" Wojciecha Wincentego Wielądki z 1783 r.

A przecież właśnie w XVII wieku, właśnie Polakowi, kawę zawdzięczał Wiedeń. Georg Franz Kolschitzky, zanim został wiedeńczykiem, nazywał się Jerzy Franciszek Kulczycki. Przyszedł na świat w Samborze koło Lwowa. Zrządzeniem losu – o jaki Polakowi z tamtego regionu nie było trudno – trafił do niewoli tureckiej, tam nauczył się języka i poznał obyczaje wyznawców Allaha, którzy zamiast winem, raczyli się kawą. Gdy Turcy oblegli Wiedeń w 1683 r., postąpił niczym Skrzetuski pod Zbarażem: w przebraniu przedostał się przez pierścień oblegających wojsk tureckich i przekazał list cesarza Leopolda, z prośbą o pomoc, księciu Karolowi Lotaryńskiemu. Po klęsce Turków, którzy uciekając, porzucili tabory, w ręce zwycięzców wpadło między innymi mnóstwo worków z ziarnami kawy. Zwycięzcy myśleli, że to pasza dla koni – ale nie nasz rodak. W uznaniu zasług otrzymał plac pod budowę domu. Cesarz Leopold, dobry, łaskawy pan, dorzucił coś jeszcze, czego sam nie potrzebował i nikt z jego dworzan nie chciał – trochę tych worów. Tym sposobem przy ulicy Domgasse 6 Kolschitzky otworzył pierwszą w Wiedniu kawiarnię, nazywała się „Pod niebieską butelką". Na początku gorzka kawa nie cieszyła się wzięciem, ale słodzona miodem, potem cukrem, a w końcu doprawiana mlekiem i śmietanką – zrobiła furorę.

Z Wiednia do Warszawy nie jest daleko, ale kawie dużo czasu zajęło przebycie tej drogi. Jak zauważa Władysław Kopaliński („Słownik mitów i tradycji kultury"), do pierwszego kafenhauzu za Żelazną Bramą w Warszawie, otwartego w 1724 r., chadzała tylko saska służba dworska; w 1763 r. otwarto drugi kafenhauz przy Starym Rynku koło studni; w 1790 r. zasłynął tego rodzaju lokal pani Okuniowej – miejsce propagandy „Kuźnicy" kołłątajowskiej; z Okuniową konkurowała pani Nejbert i jej „Wiejska kawa" przy ulicy Wiejskiej.

Z trudem, bo z trudem, ale kawa utorowała sobie drogę na polskie stoły. Za to gdy już do tego doszło, mógł wieszcz napisać:

Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju:

W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju,

Jest do robienia kawy osobna niewiasta,

Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta

Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku,

I zna tajne sposoby gotowania trunku,

Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu,

Zapach moki i gęstość miodowego płynu

(„Pan Tadeusz", księga 2)

Kawa nie wszystkich jednak wprawiała w zachwyt. Louis-Sébastien Mercier w dziele „Opis Paryża" pisał w drugiej połowie XVIII wieku: „kawiarnie to zwyczajna ostoja dla próżniaków i azyl dla ubogich (...), czarna woda, którą tam się pija, jest bardziej szkodliwa niż nadmiar wina, którym raczyli się nasi ojcowie w karczmach".

Podobnie Monteskiusz w „Listach perskich" wydanych w 1721 r.: „Gdybym był władcą, zamknąłbym kawiarnie, ponieważ tym, co w nich przebywają, rozpalają się zbytnio głowy. Wolałbym już, żeby upijali się w kabaretach, przynajmniej szkodziliby tylko sobie, podczas gdy upojenie, jakie czerpią z kawy, czyni ich niebezpiecznymi dla kraju".

W Anglii kawa rozsierdzała browarników, dowodzili, że właściciele kawiarni są „no freemen", nie mają prawa konkurować z piwem, uczciwym produktem narodowym: „Narażają oni sąsiadów na złe zapachy, a także trzymając dzień i noc rozpalony ogień pod dzbankami z kawą, stanowią zagrożenie dla całej dzielnicy" (Maguelonne Toussaint-Samat, „Historia naturalna i moralna jedzenia").

W Niemczech, w archidiecezji Paderborn, biskup Klemens August Wittelsbach rozkazał zaś karać grzywną i okładać kijami osoby przyłapane na piciu kawy.

Księżniczka palatyńska Elżbieta, powinowata Ludwika XIV, przyrównywała zapach kawy do oddechu arcybiskupa Paryża. Tamże, Nicolas Malebranche (zmarł w 1715 r.), filozof ze szkoły kartezjańskiej, uważał, że kawa nadaje się do mycia, a nie do picia. Sain-Simon oburzał się na pochłanianie „tego błota dobrego co najwyżej dla mętów społecznych". Burmistrz miasteczka Mialet we francuskim departamencie Dordogne utyskiwał, że w jego gminie zwyczaj picia kawy rozpowszechnił się „na nieszczęście dla rolnictwa i obyczajów".

„Dykcjonarz powszechny medyki, chirurgii i sztuki hodowania bydląt czyli lekarz wiejski", wydany w Warszawie w 1788 r., ostrzega: „Picie kawy złe za sobą pociąga skutki: odejmuje apetyt, pozbawia snu, zapala krew (...) można jej częstokroć przypisywać przypadki paraliżowe i niepłodność, a ci, którzy jej nadużywają, podlegają częstej niedyspozycji żołądka, skłonności do melancholii, do febr wolnotrwałych i suchotnych, do chorób uporczywych i prawie zawsze śmiertelnych".

Ostateczny triumf

Jednak tych, którzy takich jeremiad nie słuchali, przybywało. Beethoven wielbił dobrą kawę, zawsze skrupulatnie odliczał 60 ziaren do przyrządzania każdej filiżanki dla siebie. Jan Sebastian Bach skomponował „Kantatę o kawie". Za kawą przepadali: Immanuel Kant, Jean-Jacques Rousseau, Honoriusz Balzac – ten ostatni wypijał 40 filiżanek dziennie; Wolter zaś 50 filiżanek. Król pruski Fryderyk II, upominany przez medyków, ograniczył picie kawy do ośmiu filiżanek rano i tylko do jednego dzbanka wieczorem – jego kawa przygotowywana była na bazie wina z Szampanii i przyprawiana odrobiną musztardy.

Pod koniec XIX i na początku XX wieku kawa już zatriumfowała, kawiarnie wyrastały jak grzyby po deszczu, ale do większości z nich kobiety jeszcze nie wstępowały samodzielnie z obawy o przyzwoitość. Skutek był opłakany, o czym Tadeusz Żeleński-Boy napisał bez ogródek: „Klasztor, sami mężczyźni. Kobiety nie chodziły do kawiarni. Mężczyźni tonący w plikach gazet (...) Czego oni szukali w tej bibule?".

Ale to nie jest cała prawda, bo w XIX stuleciu już każda z warstw społecznych miała swoje lokale gastronomiczne, także kawiarnie. „Przewodnik krakowski na rok 1835" informuje o takowej w kamienicy Wytyszkiewicza i kilku innych w okolicy. Bywały w nich krakowskie przekupki, nie obowiązywał tam ani kodeks, ani język salonowy, kobiety, którym nie towarzyszyła tam żadna męska przyzwoitka, prowadziły swobodną konwersację przy kawie:

– Pani Janowa, nie jesteś nawet godna mnie pocałować w dupę.

– Nie jestem godna? Godna jestem, pani Michałowa, godna jestem

(Stanisław Broniewski, „Kopiec wspomnień")

Oczywiście kawa dla wielu była droga, dlatego często ją fałszowano. Teodor Teuttold Stilichon Tripplin (urodzony w 1812 r. w Kaliszu, zmarły w 1881 r. w Warszawie, doktor medycyny, podróżnik, pisarz, prekursor literatury fantastyczno-naukowej, powstaniec listopadowy, działacz emigracyjny, uczestnik walk niepodległościowych we Włoszech i Serbii) demaskuje niepoczciwy proceder – dodawanie do kawy cykorii, marchwi, palonego grochu, jęczmienia: „oto z czego się składa kawa sprzedawana dla biednych ludzi (...) Kawa zaś w ziarnie niepalona, jeśli jest bardzo ładnie zieloną, zawiera w sobie niezawodnie miedź" („Hygiena polska, czyli sztuka zachowania zdrowia, przedłużenia życia i uchronienia się od chorób", Warszawa 1857 r.).

Współczesny barista, czyli osoba zawodowo zajmująca się wybieraniem, parzeniem oraz podawaniem kawy, wie, a przynajmniej powinien wiedzieć o niej wszystko, na przykład to, że papierowy filtr do kawy wymyśliła w 1908 r. niemiecka gospodyni domowa Melitta Benz, a także to, że dwuczęściowy ekspres metalowy stawiany na ogniu ofiarował światu w 1933 r. Włoch Alfonso Bialetti. Ale czy rzeczywiście współczesny barista już nie ma się czego nauczyć od swoich poprzedników?

Mądrość pradziadków

Jezuita Tadeusz Krusiński w rękopisie z 1769 r. podkreśla z naciskiem: „W warzeniu kawy wodę wprzód na potęgę warz. Nie każda woda zgodna do kawy, w której się kawa jako mleko burzy i która nie zaraz zwiera, znak niedobrej wody. Turcy wodę ważą (!) i która najlżejsza, ta najlepsza. A ogółem mówiąc, każdą wodę na potęgę warzyć potrzeba, jeżeli nie możesz lepszej mieć, odszumuj i przecedź, jak się ustoi. Jak dobrze wykipi woda, odlej trzecią część imbryka, warz z lekka i przylewaj gorącej, jak się wyburzy, warz, aż drobniusieńko jak groszek zawrze, zaciśnij i imbryk w zimną wodę włóż nieco albo zimną wodą oblej lub też na kawałek cukru wrzuć, opadnie fus na dno. Doświadczony sposób, żeby się kawa ustała prędko, wsyp do niej tartego rogu jeleniego dobra szczyptę, będzie klarowna i nabędzie koloru rubinowego. Prócz innych, jakie ma własności, róg ten surowość wody odtrąca, pot z lekka wywabia, a nade wszystko krew rozrzedza".

W dwutomowym dziele z 1791 r. „Doświadczenia w gospodarstwie, ogrodnictwie, rękodziełach, w lekarstwach wiejskich" czytamy: „Naprawianie kawy, żeby zdrowiu nie szkodziła. Kawa z natury swojej jest lekarstwem, przez to tylko szkodliwa jest zdrowiu, że się gotuje zbyt tego, żeby była mocniejsza, na zaradzenie temu wynaleziony jest następujący sposób: trzeba razem w dużym naczyniu nagotować kawy cienkiej i onę, zlawszy do butelki i dobrze zatkawszy, zakopać w ziemię, tym sposobem przez tydzień nabierze kawa mocy i smaku, tak jak gdyby najtężej ugotowana była, ale ta moc nie będzie szkodzić zdrowiu".

W tym samym dziele przepis na kawę dla ubogich albo oszczędnych: „Trzeba wziąć garczek duży polewany, do niego nalać fusów od kawy, trzymać to przez miesiąc lub więcej na miejscu niewilgotnym, co piąty dzień skrapiając te fusy dobrą wódką kafową. Potym trzeba dobrze nakryć i obwiązać ten garczek, i wnieść do miejsca ciepłego, ażeby się zrobiła fermentacja. Gdy się fusy przefermentują, trzeba wysuszyć dobrze i w naczyniu blaszanym lub szklanym upakować, a dobrze zatkawszy i obwiązawszy naczynie, konserwować do używania zamiast kawy. Tym sposobem preparowane fusy im dłużej się konserwują, tym większej nabierają mocy, tak dalece, że z fusów konserwowanych przez kilka miesięcy można mieć kawę tak dobrą, jak jest najlepsza turecka".

Dziś o kawie praktycznie już nikt nie mówi źle. Współcześni naukowcy odkrywają jej prozdrowotne właściwości, kawa zawiera antyoksydanty, sole wiążące pierwiastki, witaminy z grupy B, kwasy organiczne, poprawia przemianę materii i towarzyszące temu spalanie tkanki tłuszczowej, wzmacnia procesy myślowe dzięki oddziaływaniu na centralny układ nerwowy i przyspieszeniu przepływu impulsów elektrycznych w mózgu, ułatwia koncentrację, poprawia pamięć krótkotrwałą, obniża stężenie histaminy biorącej udział w reakcjach alergicznych, rozszerza oskrzela, powodując spadek częstotliwości ataków duszności itd. Dlatego najwyższy czas, aby o kawie mówić pięknie, na przykład tak jak polski poeta Antoni Lange:

Rzekł Wolter, mistrz picia kawy głęboki,

że masz być słodka jak dwu serc kochanie

I taka czarna jak smolne potoki,

I tak gorąca jak piekieł otchłanie.

Tak cię pijają chodzące w turbanie

Puszcz dzikie syny z fantazją jaskrawą!

O słodki, czarny, gorący szatanie,

Arabskich pustyń córo, czarna kawo! ©?

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Turcy mają tu pewien napój koloru czarnego. Pije się go dużymi łykami po posiłku oraz małymi łyczkami w towarzystwie przyjaciół" – relacjonował w 1580 r. swą podróż Prosper Alpino z Padwy. To pierwsza europejska wzmianka o kawie.

Kawa pochodzi z Etiopii. 3000 lat temu tamtejsi koczownicy z regionu Keffa zbierali czerwone ziarna, obtaczali je w zwierzęcym tłuszczu i takimi kulkami posilali się podczas długich przemarszów, gdy nie było warunków do przyrządzania posiłków. W jaki sposób kawa dotarła do Arabii – historycy jeszcze nie odkryli. Natomiast legenda głosi, że pasterz Kaldi prosił o pomoc imama, gdyż jego kozy nie dawały mu spać, beczały, stawały dęba i się bodły. Imam nie przywołał ich do porządku, przeciwnie, gdy zobaczył, że podskubują małe czerwone owocki z wielkiego krzewu, zebrał ich garść, ugotował, a płyn wypił. Skutek był taki, że podobnie jak kozy, poczuł się pełen werwy, założył szkołę religijną, w której wierni odbywali długie nocne czuwania modlitewne, czerpiąc siłę z mocnej kawy.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów