Niedawno minęło 150. lat od urodzin Marii Skłodowskiej. Przyszła na świat 7 listopada 1867 r. w Warszawie jako piąte i ostatnie dziecko w znanej rodzinie nauczycielskiej. Po studiach we Francji zamierzała wrócić do Polski. Latem 1894 r. jako świeżo upieczona absolwentka Sorbony udaje się na Uniwersytet Jagielloński z nadzieją otrzymania pracy w laboratorium fizycznym. Ma dwa licencjaty: z nauk ścisłych z pierwszą lokatą, z matematyki z drugą. Kierujący katedrą profesor August Witkowski gratuluje jej znakomitych dyplomów, lecz w kwestii pracy bezradnie rozkłada ręce: duża część profesorskiego grona generalnie jest przeciwna przyjmowaniu kobiet na studia, więc tym bardziej nie zgodzi się na zatrudnienie kobiety. Przyszła noblistka opuszcza uniwersytet z płaczem i wraca do Paryża, ku radości zakochanego Piotra Curie. 25 lipca następnego roku 27-letnia Maria i 35-letni Piotr biorą ślub w merostwie podparyskiej miejscowości Sceaux, gdzie mieszka rodzina Curie.
Nieśmiały marzyciel i ambitna żona
Piotr Curie ma już wtedy znaczący dorobek naukowy. Wraz ze starszym bratem Jakiem badali magnetyczne własności kryształów i wspólnie dokonali odkrycia piezoelektryczności – zjawiska polegającego na tym, że kryształy poddawane ściskaniu lub rozciąganiu wytwarzają ładunki elektryczne. Indywidualista i samotnik, Piotr, jak wiele genialnych umysłów, wymykał się utrwalonym schematom. Mówił o sobie, że „myśli powolnie". Gdy zainteresował go jakiś problem, skupiał się na nim bez reszty. Rodzice nie posłali go do szkoły w obawie, że nie odnajdzie się w sztywnym systemie edukacji. Do 14. roku życia uczy go ojciec, doktor Eugene Curie, oraz starszy brat. W wieku 16 lat zdaje eksternistycznie maturę i rozpoczyna studia na wydziale nauk ścisłych paryskiej Sorbony. Po dwóch latach uzyskuje licencjat i otrzymuje asystenturę na uczelni, gdzie obok normalnych obowiązków razem z bratem prowadzą badania nad kryształami. Niedługo potem Piotr przyjmuje posadę adiunkta – kierownika laboratorium w wyższej Szkole Fizyki i Chemii Przemysłowej.
Małżeństwo państwa Curie spaja miłość i naukowa pasja, które łączą się w harmonijną całość. Choć małżonkowie bardzo się różnią charakterami. Piotra trudno byłoby nazwać człowiekiem zaradnym lub choćby praktycznym. Ma marzycielską naturę, w której duma walczy z nieśmiałością. Utrzymuje dystans wobec akademickich koterii, zdegustowany panującym w nich nepotyzmem i snobistyczną atmosferą. Nie znosi rywalizacji, nie potrafi i nie chce zabiegać o własny interes, przez co wiele lat czeka na etat profesora w Szkole Fizyki i Chemii, a później na katedrę profesorską na Sorbonie. Nakłoniony przez przyjaciół, niechętnie zgadza się kandydować do Francuskiej Akademii Nauk. Rywalizację o miejsce w niej przegrywa. „Piotr Curie dostąpił najwyższych zaszczytów, zachowując mentalność zbitego psa" – cierpko o wielkim uczonym wyraził się francuski matematyk, fizyk i astronom Henri Poincare. Piotr wszakże cieszy się powszechnym szacunkiem i sympatią za wierność zasadom, bezinteresowność i ujmujący stosunek do ludzi niezależnie od ich pozycji społecznej.
Podczas gdy mąż nierzadko buja w obłokach, Maria mocno stąpa po ziemi. Pozytywistka i emancypantka, łączy wybitny talent z ambicją, walecznością, zmysłem organizatorskim. Dla Piotra, który, jak uważała francuska pisarka Françoise Giroud, „zawsze starał się unikać walki i przez całe życie chronił się za kimś innym", będzie nieocenioną podporą. Piotr z miłości do żony uczy się języka polskiego.
„Polska nigdy nie miała szczęścia..."
W 1895 r. świat obiega sensacyjna wiadomość: niemiecki fizyk Wilhelm Roentgen odkrył promienie, które są zdolne przeniknąć ludzkie ciało. Niedługo potem francuski uczony Henri Becquerel stwierdza doświadczalnie, że uran ma samoistną zdolność emitowania promieni. Maria dostrzega w odkryciu Becquerela obiecujące pole do badań. Postanawia pójść tym tropem.